Na Olimp. To nie przypadek
Dwa tysiące osiemset siedemdziesiąt metrów nad poziomem morza Egejskiego nie rosła już żadna roślina. Mikołaj nie zobaczył już ani jednego krzaka kosodrzewiny, ani jednego źdźbła trawy. Przed
nim były tylko głazy i kamienie. Pół godziny wcześniej wspiął się stromym szlakiem ponad górną granicę lasu. Teraz mozolił się w terenie skalistym. Oblany potem, mokry jak niewyciśnięta gąbka miał...