Agrafka

Dwie długowłose blondynki Ilona i Patrycja spacerowały krynickim deptakiem koło pijalni wód, gdy usłyszały dźwięki orkiestry koncertowej. Brzmiały porywające wiedeńskie walce Straussa. Miłośniczki muzyki klasycznej przystanęły na chwilę, by posłuchać chwilę pięknej muzyki.

- Co robisz po południu – zapytała Patrycja, gdy mijały Nowy Dom Zdrojowy. Zapraszam cię  do mnie na kawę.

- Zamierzałam dziś skończyć rękawiczkę, ale twoja propozycja z kawą jest bardziej atrakcyjna – odparła z uśmiechem Ilona.

- Zabierz te swoje kłębki wełny i przyjdź. Będzie dwa w jednym, kawa i robótki ręczne. 

            Godzina piętnasta po południu.

Do pokoju Patrycji w domu wczasowym Soplicowo wchodzi Ilona.

Na jej ramieniu zwisa cepeliowska torebka, z której dziewczyna wyciąga akcesoria do robótki. Kłębek czerwonej włóczki, pięć krótkich drutów, szydełko.

- Ach zrobiłaś już mankiet – zauważa Pati, patrząc na robótkę, którą koleżanka wkłada na swą smukłą  rękę.

- Wydziergałam też rozszerzenie pod kciuk - wskazuje Ilona na klin w rękawiczce, który starannie przylegał do szerszej części dłoni, tuż za wąskim nadgarstkiem.

- A teraz  najważniejszy etap pracy – zapowiada Ilona.

Potrzebne są agrafki; osiem potrzebuję, przerzucę na nie oczka, na których wyrabiać będę   palce rękawiczki - wyjaśniała szukając agrafek w torebce.

- O Boże! Nie zabrałam pudełka z agrafkami – zmartwiła się. Posmutniała.

- Nie martw się. Coś wykombinuję - pociesza dobrotliwa Pati. Zaczekaj chwilę, zaraz wrócę.

Patrycja wybiegła z pokoju, minęła skrzyżowanie ulicy Pułaskiego i Świdzińskiego.

W przelocie zerknęła na znany w Krynicy sklep „Rękodzieło”. Na wystawie paradowały  ręcznie wykonane damskie  kreacje.

- Nie, u nich nie będzie agrafek- skonstatowała. Weszła więc do małego sklepu z szyldem „Świat torebek i galanterii”. 

- Czy dostanę u pani agrafki?- spytała ekspedientki galanterii.

- Nie, nie. Nie sprzedaję agrafek - odparła sprzedawczyni.

- Ojej, jaka szkoda! - powiedziała zawiedziona.

 - A ile potrzebuje pani tych agrafek?

- Osiem wystarczy - odrzekła ujmującym głosem.

- Sprzedawczyni wyciągnęła spod lady przezroczyste pudełeczko z pleksi, w którym miała   różne elementy do przyczepiania sklepowych ekspozycji. Potrząsnęła i wydostała z niego kilka agrafek różnych rozmiarów - mniejsze, większe, średnie; jasne i czarne.

- Ile płacę? - zapytała uradowana Patrycja,  dzierżąc w ręce mały foliowy woreczek z agrafkowym skarbem.

- Nic nie trzeba. To drobiazg.

- Dziękuję bardzo. Uratowała pani  rękawiczkę i moją przyjaciółkę.

Szczęśliwa pędziła  z powrotem do pensjonatu niczym fruwający orzeł. Wpadła z impetem do pokoju zziajana i sypnęła agrafkami na stolik z nie lada satysfakcją.

- Kochana Pati. Wyczarowałaś agrafki. Ty, wszystkiemu zaradzisz! - usłyszała czułą pochwałę.

 Patrycja poczuła na plecach serdeczne objęcie koleżanki.

- To nie ja, to pani ze „Świata torebek i galanterii” – śmiała się głośno Patrycja, w której oczach połyskiwała radość z udanej eskapady za agrafkami.

- A kto to taki, ta pani? - zaciekawiła się Ilona, wybałuszając szeroko  z zaciekawienia  brązowe oczy.