Rzecz, która mi towarzyszy … (od zawsze?)

Cechą rzeczy? Nietrwałość. Ocalanie tych ważnych? Zawsze pod znakiem zapytania. Nawet te chronione z pietyzmem niszczą kataklizmy przyrodnicze lub ludzkiego fanatyzmu. Czy warto przywiązywać do nich wagę? Dla mnie tylko w warunkach, gdy wiążą się z emocjami, człowiekiem, miejscem, zdarzeniem. Stąd od dwudziestu pięciu lat wożę za sobą kolorowe kamienie, które wnuczka w wieku dwóch lat zebrała...

Granica, której nie powinno się przekraczać

Granica – strefa umowna. W historii granice państw często ulegały przesunięciom, były wymazywane z map lub wręcz geometryczne, kreślone przez silniejszych. Granica obyczaju też jest zależna - od czasu i kultury. W tej sferze zachowałam trwale w pamięci: „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. Zbyt słabo powiedziane, raczej „waż słowa”, bo mogą – nawet bez intencji mówiącego, krzywdę wyrządzić...

Kim byłam…

Prześladuje mnie myśl, skąd taka we mnie nieustępliwość.

Gdy nie kontroluję myśli, często pojawia się obraz szaro-srebrnych, falujących jak morze łąk biebrzańskich. Nie, trawą na wietrze nie byłam. No może jej elastyczność gdzieś się tam we mnie zaplątała, ale torfu ze mnie nie będzie.

Co innego murawa boiska sportowego na wsi. Nikt jej nie pielęgnuje, nie zasila, nie zrasza, a...

Myśli na pierwszym spotkaniu

Zieleń jeszcze soczysta. Przyniosła ją Kasia. Jeszcze parę tygodni a park wokół pożółknie, zaczerwieni się - już są pierwsze przebłyski zmiany kolorów. Słońce częściej będzie się kryć za chmurami, ale nas nie opuści radość, będziemy gadać, słuchać… Maszyneria mózgu oliwić się będzie cudzym doświadczeniem.

Bohater mojego dzieciństwa, o istnieniu którego nie mogłam nikomu powiedzieć

Zobaczyłam ją na cmentarzu. Las płonących świeczek na wysokim grobowcu. Pochowała już dwóch mężów. Ostatni zmarł na suchoty. Górowała nad otoczeniem. Ludzie odświętnie ubrani i jedna caryca. Czarny kapelusz z wielki rondem. Futro ze srebrnych lisów opadało do ziemi. Zwracała na siebie uwagę. Wielkie czarne oczy, kruczoczarne włosy, wyczernione brwi, mocna trwała, 180 cm wzrostu podniesione...

Bohaterowie mojego dzieciństwa, o istnieniu których nikomu nie mogłam powiedzieć

To był koniec lat 40., początek 50. . W przedszkolu wołali na mnie „Baśka”, a siostry zakonne zwracały się do mnie „Basiu”. Jak dzisiaj słyszę „Basiu” robi mi się ciepło. To były jasełka - takie typowe, statycznie postawiono nas na schodkowatym podium. Dostałam rolę anioła, z takimi wielkimi - większymi ode mnie - skrzydłami. Byłam dumna, wyprostowana i z każdą chwilą stawałam się tym aniołem...

Strony