Tyrani

Nie mam doświadczenia w obcowaniu z tyranami. Poza obecnymi politykami i ich coachami nikt nie kojarzy mi się z osobą tyrana.

Pewnie przeciwstawiałam się jakoś tyranii przez poczucie niezależności, samostanowienia. Matka nauczyła mnie niezależności od postaw i opinii zewnętrznych, pewnej nieufności oraz poszukiwania odpowiedzi na pytania między innymi, dlaczego, jak Budowała we mnie...

Tyran nasz powszedni

Do pewnego czasu i określonych okolicznościach pojawiały się we mnie myśli-połajanki. Budziły one wątpliwości, czy aby zrobiłam dobrze to, co było na dzisiaj zaplanowane? A gdy już zrobiłam, to czy tak jak należało?

Uświadomienie sobie istnienie źródła, z którego one wypływały wymagało pewnego wysiłku. Został on zwieńczony...

Transformacja

Spokojny, kulturalny, zrównoważony. Praca to cały świat, pasja z przekraczaniem fizycznej wydolności. Uczył skuteczności lecz także upartej wnikliwości przy szukaniu przyczyn i mechanizmów choroby.

Podpora rodziny i bliskich, zapewniał bezpieczeństwo zdrowotne i finansowe. Nieśmiałość pokrywał sprawnym dialogowaniem, ciętą ripostą, dowcipem. Dusza towarzystwa. Nie angażował się w...

Gdzie czasem wracam myślami…

Ulica ks. Piotra Ściegiennego ciągnęła się od Rynku do kościoła parafialnego. Drewniane furtki i bramy broniły dostępu do przytulonych do siebie długich podwórek i ogrodów. Wysokie płoty miedzy nimi kryły to, co ich właściciele i mieszkańcy chcieli zachować dla siebie a co ich sąsiedzi i tak doskonale wiedzieli.

Kiedy pan Michał, właściciel pierwszego podwórka, tego z zielonym płotem,...

Moje uroczysko

Dom stoi w uroczym ogrodzie, gdzie spędzam dużo czasu. Był zaprojektowany według swojej funkcji.

Po prawej stronie znajdują się grządki warzywne. Dojrzałe, malinowe pomidory zwisają z pędów, przywiązanych do kołków drewnianych, olbrzymie, pomarańczowe dynie opalają się w słońcu na zielonych kocykach z liści.

Dalej, spod krzaczków spoglądają czerwone truskawki w towarzystwie...

Nieubłagana logika

Wyobraźcie sobie upalne lato, sierpniową niedzielę, nieruchome gorące powietrze i nas - to znaczy mnie i koleżankę, z którą konserwowałyśmy stary drewniany kościółek - odpoczywające leniwie w sadzie za plebanią.

Mieszkałyśmy tam, a teraz zasiadłyśmy pod jabłonią do popołudniowej kawy z proboszczem ; ksiądz i jego panny, jak nas nazywał . Mały Piotruś, który był ze mną, odświętnie...

Strony