Szalik
Lało jak jasny piorun. Deszcz był dla nas najgorszy. Wobec deszczu byliśmy najbardziej bezradni. Deszcz był naszym wrogiem numer jeden. Jako bezdomni w wielkim mieście nie byliśmy w stanie schronić się na trwale pod żaden gościnny dach. Czytelnie i biblioteki, zwykle otwierane były w późniejszych godzinach, więc dowiezieni uczelnianym autobusem z odległego miasteczka z zaimprowizowanego tam...