W Tatrach

Scenka I - Relacje prywatne

- „Weź, przestań! Nie bierz tego plecaka jeszcze. No chodź! Nigdzie nie idziemy. Nie chce mi się, w mordę jeża”.

- „Zośka, wstawaj! Jak nie idziemy, jak idziemy?! Wstawaj, w tej chwili! Zaraz się ściemni! Będzie niefajnie. Już! Ruchy, ruchy”.

- „Proszę Cię, Paweł, jeszcze trochę. Nie ściemniaj, bo jasno jeszcze. Zdążymy, mężuś, no...

Jestem

Jestem… To dobrze. Dobrze, że jestem. Co prawda, gdyby mnie nie było, nie wiedziałabym o tym. Świat by nie istniał. Ale jestem. Ta konstatacja wywołuje zdziwienie. Szymborska w jednym ze swoich wierszy pisała, że zdziwienie jest najważniejsze. Nie umiesz się dziwić, to albo umarłeś albo jesteś idiotą. To już nie Szymborskiej, to moje. Więc zdziwienie. Refleksja. Hamlet. Po co jestem? Dlaczego...

Geny?

Przeglądałam stare fotografie. Pożółkłe, niektóre mocno zniszczone. Ileż to ja razy sobie obiecywałam, że je poukładam, posegreguję, powklejam do albumów albo przynajmniej powsadzam do kopert i opiszę? Kilkakrotnie zaczynałam tę podziwu godną działalność, ale zawsze coś mi przeszkadzało. Teraz też pewnie skończy się na grze wstępnej.

Rodzina mamy osobno. Babcia, absolwentka...

Świat zwyczajny lat siedemdziesiątych

Wiosenne słońce zalało świat i bananowe spódnice. Chodziły roztańczone po brukowanych ulicach przeglądając się w wystawowych oknach – czerń i biel, żółć i granat, czerwień i fiolet. Radosne fruwały nad Rynkiem płosząc taplające się w wodzie gołębie. Przysiadały na chwilę na Plantach, by poplotkować przy fontannie, a za moment falowały w sadzawce, zadziwiając pływające dostojnie łabędzie....

Jestem

Dlaczego jestem, dla kogo jestem, po co jestem, gdzie jestem, z kim jestem, dzięki czemu jestem, jaka jestem… ? Może jestem pytaniem bez odpowiedzi, wątpliwością niewyjaśnioną, snem do końca niewyśnionym, krzyżówką nierozwiązaną, miłością niespełnioną, białą kartką zapisaną w połowie i listem niewysłanym…

Kiedyś Ziemia zatrzyma się w swojej wędrówce, słońce przestanie wschodzić, pąki...

Jego zapach kojarzył się mnie…

Jego zapach kojarzył się mnie i mojemu bratu, dzieciom z miasta, z letnią łąką i krowami porykującymi tęsknie na pastwisku. Muślinowy w dotyku, czasami lekki jak mgiełka, kiedy indziej pergaminowocienki. Bywało, że rozpościerał się miękką, puszystą pierzynką, a kiedy indziej wyglądał jak zmarszczki na gładkiej tafli jeziora. Podpieczony, smakowicie brązowiał, stawał się pyszny i chrupiący....

Strony