Kaczka. Historia kryminalna
Â
           Plącząc się w długich sukniach zbiegła ze schodów i głośno wołając zabiłam go! Zabiłam!, padła zemdlona. Gdy się ocknęła, księżyc świecąc jasno stał nad willą i oświetlał korytarz i schody. Zbliżała się północ, godzina duchów, w parku trzykrotnie odezwała się sowa… Nikt nie usłyszał wołania i nie przybiegł z pomocą. W cieniu padającego z latarni światła wyłoniła się od strony ogrodu męska postać.
           Duch? Nie duch – na wszelki wypadek padła znowu, podglądając przez jedno niedomknięte oko. Postać zbliżyła się do leżącej kobiety i nisko nad nią schyliła się – ta poczuła silny zapach lawendy. Rozpoznała od razu poetę Dwudziestolecia Międzywojennego, Bolesława, który niedawno przyjechał do Krakowa. Co on tu robił? – pomyślała. Szepnął cicho do jej ucha: to miało być inaczej… Wyjął osikowy kołek i wbił jej prosto w serce – dostałaś wreszcie to, na co zasłużyłaś – czarownico. Jedna, kochana moja!
           Wtedy rozległ się głośny huk i zakrwawiona męska postać zaczęła schodzić ze schodów, wprost na poetę. Był to alter ego samego mistrza. Poeta wybiegł z budynku. Eleonora nie wierzyła własnym oczom. Tym bardziej nie uwierzyła, że kilka lat temu straciła wzrok i ślepa była jak kret w kretowisku…
           W całej willi pachniało intensywnie lawendą, ale w innej części willi kucharka Helena piekła kaczkę z jabłkami, co miało swe dalsze konsekwencje… Otóż Eleonora skonstatowała fakt, że miłość bywa ślepa, jej ukochany Bolesław z kołkiem nad nią był realną postacią, a nie fantasmagorią – wyciągnęła mały sztylet i celnym ruchem zagłębiła go w sercu ukochanego, bryznęła krew. A masz, to za twe zdrady. Starała się zebrać myśli i siły, próbowała wstać. Niestety uczulona była na zapach lawendy i na kaczkę, więc nie zastanawiając się długo, padła trupem na wieki. Jednak zapomniała o tym, że kaczce kucharki Heleny nikt się nie oprze, ani żywy, ani umarły.
           Kazimierz, który w milczeniu przyglądał się potwornej scenie, uznał, że jak tylko zabłyśnie kandelabr, napisze nowy erotyk, był wyraźnie pod poetyckim natchnieniem. Zaczął szukać miejsca gdzieżby przysiąść i zacząć pisać. Zakrwawiona postać na schodach do siebie: czegoś tu nie rozumiem, chciała zabić nas obu – musi być ktoś trzeci.
          A trzeci – czyli autor czaił się w szafie na trzecim piętrze, zacierał ręce i ostrzył noże, szykując się do uśmiercenia kolejnego bohatera tej tragedii – do dzieła, do mordu HA!
Nikt z nich nie docenił jednak magnetyzującego zapachu kaczki kucharki Heleny, który intensywnie docierał we wszystkie zakamarki willi – więc wiedzeni, czy to zbrodniczym zamiarem, czy już umarli – zaczęli iść w stronę kuchni.
           Powoli kończył się seans spirytystyczny. W sąsiednim w pokoju, w jadalni podano kaczkę. Helena (kucharka) nie miała wątpliwości, ze pomści swoją ukochaną panią Eleonorę, bo nikt nie oprze się zapachowi i smakowi spreparowanej przez nią kaczki.
Â