Ratunku!
Przez prawe oko, ostry, rozżarzony do białości sztylet, świdrującym bólem wwierca mi się do mózgu.
Nie mogę ruszyć głową. Nie mogę oddychać. Nie mogę żyć. To już koniec. Przez maleńką szparkę w lewym oku, poprzez posklejane rzęsy, spoglądam w stronę oprawcy - kurczę, znowu niedokładnie zaciągnęłam zasłony i teraz zabija mnie ten upiorny promień słońca. Powoli, bardzo powoli wyciągam...