Taksówkarz cieszy się w operze

Dostał zlecenie ze swojej korporacji. Miał zawieźć z opery na lotnisko wybitnego solistę, cudzoziemca. Sprawa wymagała idealnego zgrania czasowego. Przedstawienie miało się zakończyć o 22:00 a odlot był planowany na 23:00.

Podjechał po gmach opery, zaparkował przy wyjściu. Zostało jeszcze trochę czasu. Wysiadł z samochodu, zapalił. Przeczytał afisze wiszące w gablotach, obejrzał...

Taksówkarz cieszy się w operze

No i Jadzia kupiła w końcu te bilety. A prosiłem, nie rób tego, to nie dla nas, a już na pewno nie dla mnie – prostego taksówkarza. Jadzia jednak, jak pamiętam, od początku naszego małżeństwa mówiła, że marzy o pójściu do opery. Nie, żeby miała taką potrzebę, ale wszystkie koleżanki już były i ona też by chciała. Przecież ona nic z tego nie zrozumie. Dobrze, że chociaż śpiewają po polsku....

Taksówkarz cieszy się w operze

Kończył już sprawdzanie samochodu przed odjazdem z postoju chcąc udać się na spoczynek po ciężkim dniu, gdy z wieczornej mgły wyłoniła się postać starszej pani energicznie wymachującej laseczką w jego kierunku. Gdy z trudem zbliżyła się do samochodu wyszeptała ”proszę do opery”. Współczuł jej, bo wyglądała na bardzo zmęczoną, może nawet bardziej od niego. Oddychała z trudem po wysiłku, jakim...

Taksówkarz cieszy się w operze

„Naprawdę trudno zrozumieć Amerykanów” – pomyślał paryski taksówkarz. Wygląda na to, że wszyscy oglądali „Ducha w operze” i teraz chcą ją oglądać. Zachowują się tak, jakby nie wiedzieli, że ten film pewnie był kręcony w atelier, no może nie te wspaniałe maszkarony. Ta myśl podyktowana zniecierpliwieniem, była pierwsza, ale następna była inna. Dlaczego on, mieszkający całe życie w Paryżu nie...

Taksówkarz cieszy się w operze

Taksówkarz dzisiaj to nie zawód. Dzisiaj, w dobie bezrobocia, nawet czterdziestolatek może być bez pracy, a żyć trzeba. Często jeżdżę taksówkami i na różnych trasach napotykam i rozmawiam z ciekawymi kierowcami. Dzisiaj rano, na przykład, wiózł mnie z Bronowic człowiek, który wakacje spędza nad jeziorem Garda i opowiadał o ludziach i zwyczajach ze znawstwem i swadą. Nie pytałam go, jaki...

Kosmita

Zamieszkał u mnie kosmita z Marsa. Pewnego wieczora okna szeroko otwarte nagle rozbłysły zielonkawym światłem i wleciało to „coś” – wielkie jak mały kotek o szeroko rozpiętych, błoniastych skrzydłach, usiadło na pianinie, brzęknęło w klawisze i spojrzało na mnie wyłupiastymi oczami.

Przyznam, że serce na moment stanęło mi w gardle, ale ponieważ nie należę do osób lękliwych, wrzasnęłam...

Strony