W Tatrach jesienią

Poranek ostatniego dnia naszych tatrzańskich wycieczek był ponury. Chmury zasłoniły zupełnie słońce, było wilgotno, chłodno i w sumie zapowiadał się nieciekawy dzień. Trochę zmęczeni dość forsownymi wyprawami minionych dni postanowiliśmy spędzić ten dzień mniej ambitnie. Marek, mój przyjaciel, współtowarzysz i człowiek obyty z Tatrami zaproponował: Kasprowy, a potem spacer na Kalatówki i Halę...

Armia

Stała bezbronna wobec monumentalnych i zminiaturyzowanych formacji XVI i XVII-wiecznych, wdzierających się w jej świat wyobrażeń i doświadczeń. Nie była przygotowana na agresywny atak form, kształtów, barw, kunsztu wykonania wielotysięcznej armii, której każdy żołnierz godnie prezentował bogactwo swojego oręża. Lśniła złotem, srebrem, miedzią i emalią, rozsyłając wielobarwne błyski z brylantów...

Zadziwienia, czyli notatki z podróży do Italii

Ekskursja była niesamowita. No bo... Wenecja, Padwa, Werona, Piza, Florencja, Capri, Monte Cassino, Sorrento, Pompeje, Wezuwiusz, Neapol, Rzym, Asyż, San Marino, Rawenna... A oto kilka tylko, oczywiście subiektywnych, spostrzeżeń.

Wenecja: dlaczego gondolierzy to przeważnie panowie w średnim wieku w okularach? To takie nieromantyczne! Dlaczego „most westchnień” nie ma nic wspólnego z...

PKP – a konieczność fizjologiczna

W latach 70–tych, Ciocia z Kanady podróżuje polską koleją.

W wagonie – ścisk, – na korytarzu koczują podróżni, – pomiędzy nimi – bagaże i wrzeszczące dzieci…

Ona, – „uprzywilejowana” – w przedziale; – przed Nią – tabliczka z napisem: – PASAŻERÓW UPRASZA SIĘ O NIE WYCHYLANIE SIĘ Z WAGONÓW!”.

Nagle, – odzywa się „fizjologiczna konieczność”, a wraz z nią – przerażenie –...

Zgniłocha

– Dziś, w naszym cotygodniowym programie, z cyklu „ Dziwne miejsca, – dziwni ludzie” rozmawiamy z panem Wincentym Jajcarzem , – najstarszym mieszkańcem wsi Zgniłocha, w woj. Warmińsko–Mazurskim…

– Panie Wincenty, proszę nam powiedzieć, – skąd wzięła się nazwa waszej miejscowości – ZGNIŁOCHA?...

– E, Panie, my tu tej zgnilizny dawniej nie mieli, syćko bez tych łobiezyświatów, co...

Teo

Urodziłam się już dość dawno. Miałam sporo rodzeństwa, ale zobaczyłam to dopiero po kilku dniach po urodzeniu – kiedy przestaliśmy być już ślepi.

Moja Mama była jednym wielkim futerkiem – nie tak jak ci – co przychodzili nas oglądać i sprawdzać czy potrafimy już samodzielnie pić mleczko z miseczki i czy można już nas zabrać do innego domku.

Ten najwyższy, w okularach, miał...

Strony