Budowanie postaci literackiej [rozmowa samej z sobą]

„To jest prymitywne! Na jakim poziomie my mówimy!?”. Ten okrzyk Królowej obudził we mnie naturę opozycjonisty i refleksję: „Jak pisać?”. Primo: nie ma banalnych rozmów, błahych tematów! Nawet Żylis Gara nie śpiewa bezustannie na najwyższym „C”.

Zatem ad rem. Parafrazując zaśpiew Jerzego Shtura: pisać każdy co chce może, raz lepiej a raz gorzej… Poza tym powiedział ktoś, że nawet w mowie szaleńca, a może właśnie w niej szczególnie, można znaleźć ziarno prawdy, a o to w budowaniu postaci literackich chyba chodzi.

To tajemnica, jak nawiązuje się nić ludzkiego rozumienia i zrozumienia, ergo porozumienia. Czasem jest to, jak napisała A. K., „zamruganie wspólnie, rzęsa w rzęsę, z dzieckiem zamkniętym w swoim odrębnym świecie; czasem bladość twarzy, oczy szeroko otwierające się zdumieniem. Zobaczyć, jest pierwszym krokiem dotarcia do świata bohatera jakiegoś zdarzenia, czyjegoś życia, czy przeżycia”.

Kolejna ścieżka dobrania się do wnętrza potencjalnego bohatera to słuchanie. Mądry „król”, nie tylko w bajkach, słucha poddanych. Mądra matka, żona nie moralizuje, nie nakazuje, nie zagaduje na śmierć. Słucha.

Ale nie każda grzeczna postać jest dla czytelnika interesująca. Chyba barwniejsze jest zło niż dobro, stąd bogactwo negatywnych literackich osobowości. Jak je budować?

Słuchając, bo w uważnym słuchaniu można posłyszeć polifoniczną melodię. Dosłuchanie się myśli, frazy przewodniej, to cudowna przygoda, choć budowanie na niej opowieści nie musi być doskonałe. No cóż, nie każdy jest mistrzem, są też doskonali naśladowcy, wirtuozi. Współgrający, rozwijają temat każdy na swoją miarę i według tego, co jemu w duszy gra. To naprawdę widzimy w każdym dniu sagowych spotkań. Pewnego dnia „Królowa” pokazała swoją, ciekawie podaną, melodię. Kierowanie się pierwszym wrażeniem nie zawsze jest słuszne, ale ono zostanie, a ja będę się zastanawiała, z czego wynikało poczucie wyższości zademonstrowane wcześniej przez Królową.

Jeśli się nie zrozumiemy, co w takim wypadku pozostaje? Chyba rozmowa. Rozmowa zaś otwiera przed uważnym słuchaczem nieznane światy. W banalnych nawet zdaniach mówiący zawiera więcej znaczeń, niż przekazują pojedyncze słowa. Jest jeszcze brzmienie słowa, rytm zdania, usytuowanie przymiotników i wiele innych możliwości. W powszechnym „k… mać” można wyrazić bunt, gniew, beznadzieję, rozpacz. Słowo na „k” może unurzać w błocie, a może wyrażać podziw. Nie znaczy to, że powinno pojawiać się w próbach literackich. A ile treści można zawrzeć w kilku zdaniach! Na zajęciach Sagi pokazali to mistrzowie syntezy. Zdziwiło mnie, jak w krótkich tekstach, pisanych w ciągu dziesięciu minut, obok skończonej historii, opowiadamy o swoim stosunku do ludzi, świata, ujawniamy poglądy polityczne, nie do końca świadomie. Słowem, budujemy teksty na bazie posiadanej wiedzy i życiowego doświadczenia. To my. A mistrzowie – wiadomo, mają i warsztat, i talent. Tylko czytać i uczyć się od nich.

Chyba jeszcze jedno, a nad tym uparcie pracują nasze „przewodniczki”: uwierzyć, że można oraz zaufać sobie, nie oczekując, że to, co zrobimy, będzie od razu doskonałe.

Mnie wystarczy sama radość ze spotkań oraz odkrywanie nieznanych światów dzięki spotkanym, co raz to nowym osobom. Zacytuję na zakończenie ulubione powiedzenie Urszuli…