W poszukiwaniu złocistej samotności

Powstajemy z bliskości. Rozwijamy się w niepowtarzalnej bliskości. Przychodzimy na świat i towarzyszy nam samotność. Pierwszy z nią kontakt mamy w niemowlęctwie gdy nie czujemy, nie słyszymy koło siebie matki. Nie pamiętam jak to było wyobrażam sobie jednak, że strasznie, tak strasznie, że koniecznie trzeba było zareagować przeraźliwym płaczem. Zadziałało i tak nauczyłem  się radzić sobie z niemowlęcą samotnością. To doświadczenie i umiejętności radzenia sobie z samotnością wraz z moim dorastaniem i rozwojem zmieniało się. Dziś wiem już, że samotność towarzyszy nam w życiu bardzo często, a w niektórych sytuacjach i przy podejmowaniu osobistych decyzji zawsze jesteśmy samotni.

Gdy patrzę wstecz to samotność nie była dla mnie wielkim problemem, więcej często jej szukałem. Lubię zwłaszcza, wraz z wiekiem coraz bardziej, chwile mej złocistej samotności. Chwile gdy jestem sam, nic nie muszę, albo postanowiłem, że nie muszę i mogę myśleć, wspominać, planować lub czytać. Dobrze gdy świeci słońce, gdy można siedzieć pod drzewem słuchać przyrody. To są te szczęśliwe chwile samotności. Są też inne.

Kiedyś stanąłem pod krzyżem upamiętniającym istotne wydarzenie w historii naszego kraju. W pechowym dla mnie momencie, gdyż chwila refleksji dla której się zatrzymałem bardzo szybko została przerwana przez tłum, który nadszedł i mnie otoczył. W tym miejscu kończył się ich przemarsz i tu była jego kulminacja. Zaczęły się przemówienia, skandowanie haseł, nastrój niby patriotyczny ale w głoszonych treściach obcy mi zupełnie. Poczułem się dziwnie, samotnie wśród mych rodaków. Zacząłem się wycofywać i wśród niechętnych spojrzeń oraz nieprzyjemnych uwag szybko opuściłem to zgromadzenie.

Gdy zmarła moja Mama i zostałem sierotą poczułem się bardzo samotny tą samotnością, która nie zna pocieszenia. Po raz pierwszy dotarło do mnie, że nastąpiło coś nieuchronnego, że żegnam kawałek siebie, odchodzącą część mojego życia. To ważne trudne i jakże indywidualne przeżycie. Trudne również dla bliskich i przyjaciół, którzy często nie wiedzą jak się zachować. Myślę, że w takich sytuacjach wystarczy nasza obecność, spojrzenie, uścisk. Słowa są zbędne.
Upływające lata sprzyjają poszukiwaniu przeze mnie samotności. Z jednej strony lubię być wśród ludzi, lubię towarzystwo, dobrą zabawę lub inne wspólne ciekawe zajęcia, z drugiej cenie sobie bycie z samym sobą. Ta potrzeba ujawnia się u mnie zwłaszcza w sytuacjach gdy uczestniczę w rozmowach o niczym, monologach nie dopuszczających innych poglądów, narzekaniach na otoczenie, los, rzeczywistość i zdrowie. Gdy w coś takiego wdepnę szybko staram się uciec, a jeśli fizycznie to niemożliwe zapadam się w sobie, jak to określa moja Żona i prowadzę wewnętrzne rozmowy z inteligentnym człowiekiem.

Samotności doświadcza każdy. Różne są jej przyczyny i różne sposoby radzenia sobie z nią lub wychodzenia z niej. Jest to pewien stan ducha. Samotni możemy czuć się w związku, w rodzinie, w pracy, wśród koleżanek i kolegów, wśród ludzi na przyjęciu w wielu, wielu miejscach i sytuacjach. Obecnie sprzyjają jej zmiany w stylu życia wymuszające sztuczność i płytkość interakcji międzyludzkich, relacje interpersonalne stają się niepełne, powierzchowne, przypadkowe i urywane, a osobisty kontakt zastępuje coraz powszechniejszy Internet.

Myślę, że nie ma jednej uniwersalnej definicji samotności i recepty na nią. Każde doświadczanie samotności jest inne i często to co dla jednego jest samotnością nie do zniesienia dla innego będzie rajską chwilą.

 

 

Klub Sagi – spotkanie 14 kwietnia 2015