Moje nałogi

Wszyscy stajemy się nałogowcami z pierwszym haustem powietrza, które wdziera się do naszych płuc. Wyrzuceni na biały brzeg pościeli, nie wiemy jeszcze o tym a już jesteśmy uzależnieni od życia. Jedyni z ziemskich stworzeń, którzy mają świadomość wyboru, a jednak bardzo rzadko decydujemy się z niego skorzystać i zrezygnować z życia. Jesteśmy oddani w jego władanie, bezwolni wobec jego mocy. Zaczyna się, jak każde takie przywiązanie,  tracimy wszystko co było nam dotychczas dane, sen w pulsującym wilgotnym  wnętrzu . Jesteśmy sam na sam, z tym czymś co nas ogarnia i nazywa się życiem. Powoli smakujemy  każdy jego łyk. Nasze zmysły doznają tysiąca  bodźców od oszałamiającej  rzeczywistości wokół. Ciało, ten niezwykle sprawny mechanizm, reaguję błyskawicznie na podniety z zewnątrz,  pokazując skalę swoich możliwości. Rozpiera nas radości -  fruniemy. Rozsmakujemy się w życiu, a ono każdemu z nas daje poczucie wyjątkowości  i nie jest w niczym  gorsze  od narkotycznych światów. Uwiedzeni, ciągle szukamy powodu naszego zafascynowania i uporu trwania w nim, usprawiedliwienia, boga czy przeznaczenia. Stwarzamy systemy filozoficzne i religie, żeby siebie zrozumieć. Na co dzień, wspieramy się obiema rękami na dwóch prostych podporach , nadziei i ciekawości. To one pozwalają nam  budzić się rankiem z radością, oczekując dalszego ciągu rozpoczętej wczoraj historii.

Z czasem to wszystko powszednieje i blednie, nasz organizm   słabnie i nie reaguje na podniety. Nie widzi cudownej zmienności a raczej męczącą powtarzalność, jego możliwości się kurczą. Jest po prostu zmęczony i zużyty. Ale nawet wtedy, rozpędzony  umysł  snuje dalszy ciąg opowieści  toczącej się  poza granicami swego ciała, bo to stało się jego nałogiem.

 

 

Klub Sagi – spotkanie 10 luty 2015