Książki, których bym nie przeczytała

Pewnie nie należy się zarzekać, że nigdy przenigdy… Tym bardziej, że dla mnie, książki są jak sukienki - każda z nich jest odpowiednia na inną okazję. Czytane w pośpiechu przy śniadaniu, w tramwaju i nocą przed snem, różnią się, bo oczekuję od każdej czegoś innego. Są oczywiście i te jedyne, najistotniejsze, które stają się objawieniem, zmieniają nasz sposób myślenia i postrzegania świata.

W opowieściach zawsze dla mnie najważniejsze  jest słowo. Nie przeczytałabym więc książki napisanej lub przetłumaczonej nieudolnie, kiedy to potykam się na każdym wyrazie i szukam sensu zdań nieporadnie sformułowanych, pisanych językiem nieprzystającym do kreowanej rzeczywistości. Ze wstydem przyznaję, że łatwiej byłoby mi strawić bezsensowne idee i piramidalnie idiotyczne opowieści niż kamienisty język utworu.