Procesja ku czci św. Stanisława

Moja Polska jest wielokolorowa jak wiosna na zielonej łące upstrzonej kwiatami, jak dorodne lato z łanami zbóż, ziół, ciężarna owocem, nostalgią jesieni, spokojem i burzą zimy. Moja Polska to smutek, radość, milczenie, rozmodlenie, zwątpienie, zawiedzione nadzieje, wykluczenie, przemijanie, walka i bierność. Ma twarz dziecka, matki, ojca, dziadków, sąsiadów, przyjaciół i nieprzyjaciół, bohaterów i świętych, godnych i nie godnych, osamotnionych, bezdomnych, uwięzionych. Jest bogata tradycją, pamięcią pokoleń, z szacunkiem do dziedzictwa chrześcijańskiego, ojczyzny. To wspólnota ducha, wartości, miłości do ludzi, do ziemi ojczystej, świata, to troska i nadzieja na przyszłość. Przepełniona jest muzyką gór, lasów, strumyków, trąb, smyków, skargą, kwileniem ptaków, słowem dziecka, jękiem, rozpaczą.

Moja Polska to wolność i solidarność wolnej wspólnoty.

Zobaczyłam ją bogatą w śpiewy i kolory, radosną, w zadumie i powadze.

Bił dzwon, pięćsetletni przejmująco. Szła w majowym słońcu, w trzepocie wysokich chorągwi poruszanych wiatrem nad odkrytymi i przysłoniętymi głowami, pieszych, tych co na wózkach i na czułych rękach. Haftowane, malowane we wszystkich kolorach „Wysłuchaj, Wspieraj, Zmiłuj się, Nadzieję daj, Alleluja, Alleluja”, rozwiało sztandary w silnych rękach mężczyzn. Wiódł ją Archanioł z rozpostartymi skrzydłami białymi i wzniesionym mieczem, nieustraszony, radosny, swą mocą anielską mógł odeprzeć wszelkie przeciwności. Za nim wystrojone hufce bractw, ruchów od Wszystkich Świętych. Święci, trochę święci i nieświęci rozświetleni pod gołym niebem, razem, wędrowali ulicami, mijali place, odbijali się w szybach okien, znaczyli ślad w słońcu, w deszczu, w śpiewie, milczeniu, w pamięci wspólnoty i własnej. Zlewali się z tymi na chodnikach, wyczekujących na barwność, radość, wspólność. Z Sacrum Wawelskiego wyszła przeszłość odległa, na co dzień w murach, dzisiaj uskrzydlona pukała do pamięci, o dawnych pokoleniach, zawierzeniach, uniach, koronacjach, pogrzebach, rytuałach. Przez wieki scalała to co rozdzielono, wskrzeszała z niebytu ludzi, daty, dni chwały, upadków i zlotów wspólnoty. Relikwiarze z świętymi rozświetlały szlak trudu, wyzwań i nadziej tych co z normalności weszli do świętości. Św. Stanisławie, patronie nasz, pasterzu, co broniłeś kobiet, dzieci, przed tyranem, domagając się wolności, prawdy i godności, jednoczyłeś rozdzielony naród, rozszarpane ziemie, natchnienie poetów, wieszczów i malarzy „wstawiaj się za nami” - biegły słowa pieśni. Święci, św. Faustyna, Jan Paweł II, Maksymilian Kolbe - nieśli miłosierdzie wszystkim.

Litanie, pieśni, prośby, dziękczynienia, słowa Homilii co wychowywały, modlitwy za ojczyznę, pokój, łaski dla Papieża, rodzin, młodych niosły się do nieba. Wspólnota radości, wiary, nadziej, miłości, z Wawelu na Skałkę ze Skałki na Wawel, wędrowała starym traktem znanym od pokoleń. Parafie niosły świętych pięknie umajonych, feretrony wzruszone górą falowały. Franciszkańska Boleściwa, Pani Krakowska zamknęła wszystkich bóle w sercu przebitym strzałami, obejmując pieczołowicie by się nie rozlały. Szły pielgrzymki kolorowane, gorsety krakowskie i sukmany białe, kaftany, żupany chwostem przybierane, pawie pióra w rogatywkach czerwonych rozwiane. Górale spod Turbacza i Tatr z Ludźmierską Madonną chwałę jej wznosili na skrzypcach, gęślikach, dudach i piszczałach, strojni w kierpce, kubraki futrzane, korale czerwone, bluzy haftowane, wyprostowani, w kapeluszach z muszlą wyrastali na olbrzymów w śpiewie. Tiulowe żywczanki w krynolinach, czepcach haftowanych w koronkowych chustach skromnie pochowane kroczyły paradne, jak z wystawy lale, obok aksamitnych mieszczan słuckim pasem przewiązanych. Szli z powagą dorośli i dzieci z chorągwią wspólnoty. Łowiczanki w wełniakach w róże haftowane, w zapaskach kwiatowych i w chustkach na głowie rozśpiewane w ramionach radosnych niosły podobizny świętych. Białe dziewczynki w stokrotkowych wiankach i krakowianki w uśmiechach kwiaty sypały. Obok nich jak obłoki niebieskie dziewczynki z rączkami w rękach matek, niewinnie śpiewały. Za feretronami wolno posuwała się drobniuteńka, schludna, pochylona, w ramionach zamknęła podobiznę świętą. Bractwo Kurkowe w przepychu, roztaczało kolorowe blaski, kroczyło, obok króla pachole w stroju kurkowym kroki małe do dużych dostrajało w pełnej powadze. Szły Cechy z insygniami władzy średniowiecznej. Purpura i fiolet tóg rektorskich i profesorskich podkreślały dostojeństwo wiedzy, powagę myśli, rozwagę, troskę i radość wspólnego świętowania. Przesuwały się wszelkie odcienie czerni, granatu, brązu, szarości habitów i biel komży, hufce seminarium, zakonów służebnych niosąc skromność. Wspólnota z wszystkich kontynentów, państw, narodów, ludów, promieniała nadzieją. Bractwo Bożo Grobowców szło pod zwycięską chorągwią Zmartwychwstałego Pana. Średniowieczne czarne damy w koronkach, pelerynach z krzyżem jerozolimskim płonącym purpurą Świętych 5 Ran Chrystusa jakby sprzed wieków, dostojne na zaskoczonych ulicach. Historię pisało rokiem 1099 nad grobem Pańskim, hospicjum, pielgrzymkami jerozolimskimi gdzie przez wieki wspólnocie chrześcijan, dobro, miłosierdzie ofiarowało. Maszerowało paradne wojsko, orkiestry, szły straże porządkowe, służby miejskie, władze regionalne, politycy. Płonąca „Solidarność” falując zdawała się pytać o wolność, solidarność. Szła przyszłość zaklęta w przedszkolach, szkołach, uniwersytetach, harcerzach. Szła elitarność w Zakonach Maltańskim, Szpitalnym św. Łazarza, w Stowarzyszeniu Panteon Narodowy. Episkopat, fioletowy pasterz prowadził swe siostry i braci. Na tysiąc letnim szlaku znanym od pokoleń, głowy pochylali wszyscy, święci, królowie, biskupi, dostojnicy, mieszczanie, chłopi, dzieci i dorośli, zwyczajni. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość obok siebie. Stare bruki kwieciem posypane drżały od wspomnień. Pamiętały dni boleści 1079 roku i święto z 1254 r, wyniesienia męczennika na ołtarze. Uśmiechy dzieci, pogoda matek, powaga mężczyzn wieńczyły ufność. Obok siebie pokolenia dużych i małych, miast i wsi, kraju i spoza, w pokoju. Radość, zaduma, rozmodlenie we wspólnocie co śpiewała „Boże coś Polskę przed tak liczne wieki”.

Jechały wózki z dziećmi małymi i dużymi popychane przez zatroskane matki. Jechały wózki poruszane przez siedzących, uśmiechniętych. Młodzi mężczyźni pogodni, rozmawiali, zezwolili na zdjęcie, prosząc o jego odtworzenie, nie widać ich było na ekranie, tło w słońcu było zbyt ciemne, ale byli.

W „Krypcie Zasłużonych na Skałce” kryła się wieczność, Jan Długosz, Wincenty Pol, Józef Kraszewski, Stanisław Wyspiański, Jacek Malczewski, Henryk Siemiradzki, Karol Szymanowski, Adam Asnyk, Czesław Miłosz... Czytano inskrypcje "Wierzę, że mój Odkupiciel żyje", „A dbałość o naukę jest miłość”. W kaplicach bazyliki ciche westchnienia, świece płonęły łzami.

Studnia tysiącletnia obmywała ręce pielgrzymów. Stare budynki w zadumie, widziały takie procesje, słyszały ich śpiewy, przez wieki. Pierwsza procesja wyszła 8.05.1253r z książętami Bolesławem Wstydliwym, św. Kingą, św. Salomeą po beatyfikacji św. Stanisława, by upamiętnić patrona Polski i Krakowa. Prawie 800 lat wspólnego dziedzictwa, chrześcijaństwa, patriotyzmu narodowego i pielgrzymek z Wawelu na Skałkę. Wzdłuż ulicy stali radośni, seniorzy, rodziny z małymi i większymi dziećmi, młodzi, turyści, fotografowali, patrzyli, śpiewali, włączali się w barwną, rozśpiewaną procesję, przechodzili dalej. Restauracje, kawiarnie pełne. Bazary ożywione. Bulwary nad Wisłą rozbiegane. W pobliskich kościołach odprawione msze. Nad ulicami fruwały gołębie. Po przejściu procesji na ołtarzu polowym czytano Ewangelię „O dobrym pasterzu”.