O Białej Damie, kucharzu i nieślubnym dziecku w scenerii Willi Decjusza

Jajecznica na boczku w Willi Decjusza

Plasterki boczku skwierczą radośnie na patelni. Ludwik przysmaża je w swoim kuchennym królestwie w podziemiach Willi Decjusza. Nuci cicho pod nosem:

– Oj dana dana, nie ma szatana a świat realny jest poznawalny oj da… Aaaaa…, oooo… oj, oj, ou! Biała! Przestraszyłaś mnie śmiertelnie.

– Ha, ha, ha… ach, te twoje śmieszne ludzkie lęki Ludwiku.

– Jesteś wstrętna.

– A ty jesteś prostakiem i chamem – zawsze byłeś. Jestem kobietą, twoją panią… byłą… duchem… no, ale co to zmienia w naszych stosunkach wzajemnych. Ja tu rządziłam za życia i dalej zamierzam, porządzić.

Biała Dama usiadła na kuchennej blasze i zarzuciła nogę na nogę.

– Przysmażysz się Biała.

– Jestem niematerialna, Ludwiku. Ducha nie ugotujesz – tak jak Ferdynanda… ha, ha, ha…

– Ależ Biała...

– No, uspokój się Ludwiku. To ty zrobiłeś pieczeń z dzika w sosie z sromotnika. I ja to zjadłam! Wiem, Maurycy mój mężulek ci kazał, jest twoim panem – nie miałeś wyjścia. On odziedziczył Willę po mnie i teraz wydaje mu się, że jest panem świata. Ale damy mu popalić. Ferdynanda, drogiego teścia już mamy z głowy. Och, jak ty go zarzynałeś. Nożem do patroszenia ryb, rozprułeś go z góry na dół a on dalej miotał się po całej kuchni. Darł się jak opętany i krwią wszystko zbryzgał. Och, jakie to było widowisko.

– Biała przestań, sadystko.

– Zemsta jest rozkoszą bogów – i duchów, Ludwiku! Tu, po drugiej stronie jest nudno. Kompletnie nic się nie dzieje. Wieczność i bezruch. Żadnej akcji, żadnych przyjemności. Wszystkie atrakcje są po waszej stronie. Chodzi o to, żeby u was działo się jak najwięcej. Całą przyjemność mamy z dziadostwa, matactwa, zbrodni i okrucieństwa, które dzieje się tu, u was.

Ludwik machnął patelnią i cienkie płatki boczku zafurkotały przez chwilę w powietrzu jak motyle albo ćmy, opadły miękko na patelnię i dalej skwierczały ochoczo. Biała Dama siedząc na rozżarzonej blasze, tylko zmieniła nogi.

– Wygotowałeś później zwłoki Ferdynanda w baniaku do gotowania pościeli tak, że całkiem wyparował. Kosteczki tylko zostały i Demon miał co obgryzać przez cały tydzień… ha, ha, ha…

– Błagam cię Biała, przestań już ciągnąć te opowieści, powiedz raczej z czym dzisiaj do mnie przychodzisz.

– Niepotrzebnie się niepokoisz, będziesz miał rozkoszne zadanie.

– Tak???

– Przelecisz Genowefę.

– No co ty, tą guwernantkę. To kostyczna, oschła pedantka, zimna jak góra lodowa.

– Ludwiku, kompletnie nie znasz się na kobietach. To tylko wierzchołek góry lodowej, pod spodem jest kobieta dzika, gorąca i namiętna. Dotkniesz ją tylko odpowiednio i wybuchnie, to wulkan – Etna. Sama cię przeleci.

– Biała kpisz sobie ze mnie.

– Ludwiku, jutro Genowefa przychodzi na lekcje z Konstantym – moim słodkim dzidziusiem. Ale Kosteczka nie będzie. Maurycy zabiera go i wyjeżdżają razem z wizytą do Dworu Czeczów. Maurycy posłał gońca do Genowefy, żeby nie przychodziła ale goniec nie dotarł – z moją pomocą. Ty dajesz wolne całej służbie. Willa będzie pusta. Tylko ty z Genowefą. Przygotujesz wcześniej romantyczną kolację. Nakarmisz ją. Napijecie się likierku. A później, ach… och… No co ci będę opowiadać. Będziesz miał zupełnie niespodziewaną przyjemność. Ona tylko czeka, żeby ją taki prostak jak ty wyłomotał dziko.

– Biała…

– Aa! jeszcze jedno – masz jej zrobić dziecko. Jutro jest ten dzień. Zapłodnisz ją Ludwiku. To moje polecenie.

– Po co mi dzieciak, Biała?

– Tobie po nic. Dzieciak jest potrzebny mnie. Ten dzieciak, to zemsta.

– Tak…?

– Maurycy się rozhulał. Postanowił ożenić się z Genowefą. Nawet jej o tym jeszcze nie powiedział, ale za tydzień przygotowuje zaręczyny a za miesiąc ślub. Będzie ją miał z twoim dzieckiem, ha, ha, ha…

Ludwik wbił pięć jaj na patelnię. Biała Dama wskazującym palcem prawej ręki próbowała nabrać jajecznicy, żeby ją skosztować ale bez powodzenia. Palec ducha nie jest w stanie zagarniać materii, ani jej kosztować.

– Będę cię oglądać Ludwiku z koleżankami.

– Co...?

– Będziemy oglądać twoje figle z Genowefą.

– Biała…

– Szykuję się na podniecające widowisko, Ludwiku. Spisz się dobrze, nie możesz mnie zawieść. Trzymam za ciebie kciuki, powodzenia.

– Nie znałem cię, moja pani.

– Jeszcze coś mam ci do powiedzenia. Wiele lat temu, Ferdynand uwiódł praczkę Zytę i zrobił jej dziecko. Jesteś przyrodnim bratem Maurycego, Ludwiku. Jesteś bękartem, nieślubnym synem Ferdynanda, którego rozpłatałeś nożem od szyi aż po… jajecznica ci się przypala, Ludwiku. Uważaj.