Madonny współczesne

1

Różne są Wasze imiona i z różnych pochodzicie miejscowości, zamężne i wolne, w różnym wieku, ale wszystkie gotowe na miłość pełną wyrzeczeń dla bezbronnych, złaknionych Waszych czułych serc i rąk.

Nie robicie kariery w korporacjach, nie szalejecie po nocach, czuwacie przy dziecku karmiąc, przewijając, odgadując jego życzenia. Szaleństwem jest Wasza miłość, oddanie, dzielenie się sobą, ofiarowany czas, uśmiech, czułość i nieustanna czujność by właściwie odczytać każdy gest i dźwięk.

Wasze dzieci nie pobiegną same po łąkach, nie wdrapią się na drzewo, niektóre nie powiedzą wiersza, nie polecą same samolotem. Waszym szczęściem jest każde kolejne słowo i każdy krok i uśmiech, który wynagradza nieprzespane noce, zmęczone ręce.

W Waszych rękach i uśmiechach jest dobroć tego świata.

Lano

matko najmłodszego syna, trzeciego z kolei, wyczekiwanego przez wszystkich domowników, czy kiedyś zwątpiłaś w sens swojej opieki nad dzieckiem, z którym nie mogłaś zamienić ni słowa?

Gdy go przywieziono ze szpitala był sztywny, cichutki, nawet nie zapłakał. Sprawdzałaś jego oddech, śpiewałaś piosenki. Dla Ciebie był piękny. Nie patrzył, skupiony do wnętrza. Nóżki okładałaś ciepłą borowiną, rączki masowałaś, buzię wycierałaś, a jego tęczówki wchodziły pod górne powieki.

Drobna, miałaś tyle siły by kąpać codziennie i patrzeć w te oczy nieodgadnione.

Stale się uśmiechałaś, łagodniałaś mówiąc, Leosiu.

Nosiłaś na rękach tę miłość bezwładną, brałaś na kolano, by Twoje ciepło go uspakajało.

Kiedy 5 lat skończył, postawiłaś na wiotkich nóżętach, podtrzymując by się nie złamały.

A kiedy 6 lat skończył, przesuwałaś stopki by był jeden kroczek.

I było to pierwsze Wasze zwycięstwo.

Karmiłaś, przez 10 lat smoczkiem, zupką przecieraną z obawą by się nie zachłysnął.

A kiedy pierwszy raz wymówił „ma” oszalałaś bo tak było cudnie.

Każde małe słowo, mały kroczek, wyciągniecie rączki to były Wasze ośmiotysięczniki.

Twój dzień i noc to karmienie, przewijanie, ubieranie i wiara że się nie ulękniesz.

Prowadziłaś do świątyń, składałaś rączki do modlitwy o cud uzdrowienia. A on zawsze był taki cichy, wiotki, skupiony. A Ty znów do domu wnosiłaś siły i nadzieję że może być jeszcze piękniej.

Było Ci tak lekko i jasno kiedy zaczął z Tobą stawiać kroki na 100 metrach na nóżkach iksowych. Z taką dumą prezentowałaś umiejętność syna.

Nie żałowałaś nigdy nie przespanych nocy, oczu wypłakanych, rąk obolałych i 40 schodów nagle wypiętrzonych gdy przyszło wnieść na piętro znieruchomiałe ciepło.

 Kiedy 17 lat ukończył i serce stanęło, zapłakałaś, że nie możesz dalej nieść w ramionach bezwładnej miłości.

2

Przez 17 lat ciemności – jasności nie wątpiłaś w sens swojej czułości pamiętając słowa „Choćbym kroczył ciemną doliną to zła się nie ulęknę, bo ty jesteś ze mną …”

Madonno Polska żałowałaś tylko, że zbyt późno nauczył się chodzić.

Z pomocą nie przyszła opieka społeczna, wolontariusze, zbyt małe zasiłki na pomoc obcą i nikt nie odwiedzał Twego syna, matko. To było przed laty i wiele się zmieniło. A kiedy wspominasz czas, który upłynął, czujesz dotyk delikatnej rączki, która w zaufaniu spoczywała w twojej silnej dłoni.

Poprawność i troska napotkanych stawiała niezrozumiałe pytania przed Tobą - czy nie możesz starać się o dom opieki i nie męczyć się?

Ty chciałaś być matką, odpowiadać za los swego syna. Matko boleści, obok której w pośpiechu przechodzili nie dostrzegając Ciebie z wózkiem jakbyś była przeźroczysta.

Poznałaś co to miłość – miłosierna, nie ulękłaś się wyrzeczeń i odpowiedzialności za syna.

A inne matki mogły ci tylko zazdrościć męża oddanego, rozumiejącego sens Twojej miłości.

Inne nie miały takiego szczęścia.

Wigo

matko jedynaka Riasza, ile radości dzisiaj w twych oczach gdy patrzysz na wyrośniętego, gdy zgrabnie na wózku omija przeszkody jadąc do normalnej szkoły i prowadzi dysputy filozoficzne.

Kiedy zawyrokowano że będzie bezradny, nie upadłaś, pielgrzymowałaś po lekarzach, psychologach, masażystach. Samotna, opuszczona przez męża, który nie zniósł nieprzespanych nocy, bolesnej gimnastyki by puściły spastyczne kolana, stwardniałaś niepokonana walcząc o godne życie swego syna.

Opieka obcego socjalnego państwa fundowała specjalne żłobki, przedszkola i szkoły i zasiłki i mogłaś pracować w miejscach gdzie i on przebywał.

Połączenie Twych sił i zorganizowane wsparcie opieki wzbudziło i rozwinęło jego umiejętności i nie było w tym żadnej łaski i litości.

Samotna nadal wnosisz go na plecach do domu i wkładasz do wanny ćwicząc swe muskuły.

Wozisz, pokazując różnorodność świata. Jesteś z niego dumna, że oczytany, zna tyle języków, że jest taki jasny i radosny, że lubi słońce w drodze i komputer.

A jak dostajesz dyplom prymusa ze szkoły czujesz się dumna, że wykształcony i pokonał wszystkie przeszkody.

Twoje samotne nieprzespane noce kiedy czuwałaś bo był niespokojny – zapomniałaś. Obciążone plecy i ramiona bolą tylko chwilę.

A książeczki czytane gdy budził się nocami – wreszcie miałaś czas by się uspokoić.

 3

Wkładając wózki do samochodu mówisz, iż musisz się naciągać, a nie lubisz biegać.

A marzenia wielkie, by mógł mieć skafander, który wzmocniłby jego słabe nogi i mógłby w nim fruwać i tańczyć. A na ostatnim weselu roztańczył się rękami z kilkunastoma kuzynkami i nieznanymi gości weselnymi i był taki szczęśliwy.

Cieszysz się zwycięstwem jaki odnieśliście razem nad słabością ducha i ciała.

Ilono

Najsamotniejsza z wszystkich matek.

Matko Bartka, pragnęłaś być matką na przekór chorobom i przeciwnościom losu. Zakwestionowano twe racje i kompetencje bycia matką mówiąc żeś za słaba.

Walczyłaś rok by Ci go oddano. Odzyskałaś. On piękny, ale tak zamknięty, że musisz wnikać w jego światy najczulej, jak umiesz. Odpływy jego wychwytywać i skupiać na świecie. Tulisz, kiedy wznosisz swe oczy ku górze i kiwa swą maleńką główką, jakby komunikował się z kimś niewidzialnym.

Wydeptałaś ścieżki do psychologów i neurologów. Kiedy zobaczyłaś że taki milczący, zwróciłaś się do logopedów. Kąpiesz i masujesz rozluźniając usztywnione mięśnie i kolana.

Postawiłaś na nóżki, gdy dwa latka skończył i powiedział pierwsze „ma” gdy miał 2, 5 latka.

Wszystkie jego dźwięki to śpiewy i najpiękniejsze piosenki.

Uczysz się być matką, najczulszą i odpowiedzialną. Może liczyć tylko na siebie nie mając pomocy ojca Bartka i rodziny.

A opieka sprawdza twoje kompetencje matki więc kochasz, sprzątasz, myjesz, podajesz zabawki, deklamujesz wiersze i śpiewasz piosenki.

I pyta opieka o twoje dochody, podstawowe kwalifikacje by utrzymać dziecko.

Dotychczas żyłaś z renty która się skończyła i z wynagrodzenia minimalnego za pracę chronioną którą brałaś do domu i z alimentów aż 250 zł.

A teraz gdy za porozumieniem odeszłaś z zakładu stwierdziłaś że nie otrzymasz już zasiłku. Nikt nie poinformował Cię o twych uprawnieniach a Ty nie miałaś siły by sprawdzić że należy Ci się zasiłek na dziecko. Kilka lat pracowałaś w ZPCH – który chroni tylko siebie nie dbając o szczególnie chronionych pracowników. I nie masz już renty ni zasiłku więc MOPS wielkodusznie przyznał Ci na posiłek 180 zł miesięcznie. Cieszysz się, że tego aż tyle.

Jakoś żyjesz czekając na rentę a kiedy odmówią w ZUS zarejestrujesz się w bezrobotniaku na zasiłek.

Mimo swych trudności myślisz jeszcze o innych widząc ich problemy.

Ty jesteś matką prawdziwą dla syna i czułą na niedostatki innych dzieci.

 4

Nie ma wokół ciebie wolontariuszy którzy mogliby odciążyć twoje umęczone ręce i głowę ciężką od problemów. Bezradna nie założyłaś fundacji.

Wychodziłaś dla dziecka wczesne wspomaganie bo on dla Ciebie najważniejszy i nie będziesz dochodziła wyższych alimentów bo ubliża Ci że są nie z miłości.

Taka bohaterska i godna w swoich poczynaniach, matki, masażystki, logopedy, zaopatrzeniowca skąd czerpiesz swe siły?

Nie buntujesz się, łagodna przyjmujesz swą rolę matki dziecka które potrzebuje twej ponadnormatywnej pracy. Nigdy nie mówisz że jesteś zmęczona, niewyspana, niedysponowana. Mówisz tylko że nie mogłaś zawodowo wieczorem pracować bo czas i siły zużyłaś na konsultacje lekarskie i spacery by maluch miał więcej siły.

A liczyć możesz tylko na wspólnotę innych przyjaznych Ci matek.

Wierzysz że nie jesteś sama i że jasna gwiazda czuwa ponad Wami.

Nadzieja w Tobie nie umarła.

 

O matki stawiające dobro Waszych dzieci ponad pracę, karierę, zabawę – jakżeście bohaterskie w tym oddawaniu siebie. Nie zasługujecie na pomnik bo to tylko pozory, ale na wielorakie wsparcie podmiotowe a nie uznaniowe.