Ćwiczenie literackie „Gdybym był/a prezydentem”

Izabella Kobuszewska

Prezydentem czy królową? Oto jest pytanie?

Ale jak w tym kraju być KOBIETĄ PREZYDENTEM czyli prezydentką, prezydencją, prezy...??? Tutaj nie pomógłby nawet duet profesora Bralczyka z profesorem Miodkiem. Wybór jest prosty. Tylko królową. Z pełną świadomością, dobrowolnie i z całą odpowiedzialnością, aż do ścięcia głowy włącznie. Nie będzie lekko, ale jeśli się coś uda zrealizować może być czasami przyjemnie.

Już wyobrażam sobie urządzanie królestwa, domu, oddzielnych pokoi dla licznej gromadki dzieci, gabinetu męża, sypialni, salonu, jadalni (najważniejsze miejsce spotkań rodzinnych), pokoi gościnnych. A ta wspaniała przestronna garderoba (precz z pawlaczami). Suknie, kostiumy, dziesiątki par butów, torebki, kapelusze, rękawiczki, biżuteria poukładane perfekcyjnie. Nowoczesny gabinet, sala konferencyjna i pokoje dla współpracowników . Pierwszym doradcą byłby mąż. Najlepiej doskonale wykształcony lekarz, trochę filozof, muzyk i podróżnik. Skoro uporządkowałam już własne podwórko czas na reorganizacje królestwa.

Godło i hasło: BÓG HONOR OJCZYZNA byłyby symbolami kraju. Objęcie każdego stanowiska wiązałoby się z odpowiedzialnością personalną i materialną. Złożenie oświadczenie w sądzie o sytuacji majątkowej byłoby normą (rozpoczęcie i zakończenie pracy). Przy zatrudnieniu na kluczowych stanowiskach obowiązywałaby zasada równowagi kobiet i mężczyzn.

Wszystkie matki po urodzeniu każdego dziecka otrzymywałyby grant. Same by decydowały, jak go wykorzystać. Czy opłacić żłobek, przedszkole, nianie czy zostać w domu. Żłobki, przedszkola i edukacja do matury tylko państwowe. Prywatne mogą być szkoły wyższe. Edukacja rozpoczynana jest od 7 roku życia. Duża ilość stypendiów w szkołach czyli szukanie młodych talentów. Religia wraca do salek katechetycznych przy kościołach. Wprowadzamy etykę, jako przedmiot obowiązkowy dla wszystkich od gimnazjum. Dzień w szkole rozpoczyna się od odśpiewania hymnu narodowego. Edukacja historyczna poprzez przyjemność czyli zwiedzanie kraju, gry i zabawy historyczne, quizy, konkursy itp. Lekcje w szkole od godz.8.oo do godz.16.oo włącznie z odrabianiem zadań domowych. To powoduje konieczność zorganizowania 2 posiłków: drugiego śniadania i obiadu. Stołówki szkolne prowadzone przez osoby związane ze szkołą, wolontariuszki, mamy, babcie na wcześniejszych emeryturach itp. Tylko najbliżsi będą dbać o zdrowe żywienie dzieci, a nie zarabianie na nich. Lekarz i higienistka obowiązkowo w każdej szkole choć przez jeden dzień w tygodniu.

Jeśli chodzi o służbę zdrowia to głównie państwowa z marginesem prywatnej. Obowiązuje zasada zatrudniania lekarzy przez cesarzy chińskich czyli lekarz jest sowicie wynagradzany, jeśli wszyscy są zdrowi i nie chorują. W zależności od grupy wiekowej wszyscy otrzymywaliby pakiety na bezpłatne obowiązkowe badania. Leczenie na koszt państwa tylko w przypadku stosowania się do zasad profilaktyki. Osoby zaniedbujące leczenie na koszt własny. Pomyłki i zaniedbania lekarskie na koszt tego, kto je popełnił.

Opieka społeczna.

* likwidacja Rodzinnych Domów Dziecka i przekazanie 50% kwoty obecnie płaconej RDD rodzinie,

* obowiązkowa terapia rodziny.

* przydzielenie asystenta rodzinnego z kwalifikacjami, kontrolowanie jego pracy i ocena wyników jego pracy,

* rodziny otrzymują zamiast gotówki talony na określone produkty do zrealizowania w wybranych sklepach,

* obowiązkowa opieka (asystent osoby starszej) nad osobami od 75 roku życia.

Wojsko.

* natychmiastowe wycofanie wojsk z Afganistanu,

* likwidacja stałej armii.

Panowie, jeśli chcą powojaczyć proszę do Legii Cudzoziemskiej lub proponuję utworzenie armii unijnej, która będzie broniła wszystkich członków Unii. Dopuszczam każdą ilość partii politycznych w państwie pod jednym warunkiem, że będą finansowane ze swoich składek lub darowizn zwolenników.

Jako królowa będę miała stały kontakt z rodakami.

* dzieci będą chodziły do państwowych szkół,

* ja samodzielnie będę robiła zakupy,

* udział rodziny w imprezach sportowych, koncertach itp.,

* każdy będzie mógł spotkać się ze mną.

Zostaje jeszcze wiele dziedzin.

Wprowadzenie na szeroką skale energii odnawialnej, kolektorów słonecznych, samochodów elektrycznych, budowę autostrad, przemysł zbrojeniowy, ciężki, i wiele, wiele innych zostawiam panom. Zobaczymy, jak rozwiążą te problemy.

Ja przyjrzę się temu bardzo wnikliwie, przedyskutuję z moimi doradcami i podejmę ostateczną decyzję.

Izabella Bociańska

O tym nie napiszę bowiem cechy charakteru nie predestynują mnie na to stanowisko. Jestem zbyt prawdomówna, aby wejść w rolę dyplomaty. Dyplomacja jest dla mnie od zawsze synonimem zakłamania.

Zbyt nerwowa i wrażliwa, aby brnąć w bagno polityki.

Zbyt jednoznaczna, aby mieć wewnętrzną zgodę na sprzeczności i otaczającą trudną rzeczywistość kształtowaną bądź to ze złej woli, bądź z nieumiejętności czy wręcz z głupoty.

Nie potrafiłabym znieść ludzkiej nienawiści i napiętnowania ich krzywdą.

Poza tym hedoniści nie zostają politykami.

Szkoda, że część polityków nienadających się na swoje stanowiska, z różnych względów, nie podejmuje decyzji o niekandydowaniu i tym samym oszczędzeniu sobie wstydu i upokorzeń.

Wynika z tego, że chęć zaistnienia jest silniejsza od zdrowego rozsądku.

Marek Walawender

Z byciem prezydentem skojarzyła mi się, nie moja wypowiedź, która bardzo mi odpowiada i pod którą szczerze się podpisuję: Potrzeba mi niewiele do życia, wystarczy własna niezależność.*

Pan prezydent rano wstaje w państwowej sypialni.

Idzie, państwowo poważny do umywalni i kibelka.

Cały jest państwowy. Ma państwową pracę, biuro, biurko, biurokrację i upaństwowione życie prywatne.

Państwo go chroni, czytaj pilnuje.

Ma terminy, państwowo ustalone, nawet na cztery lata naprzód.

Pije państwową herbatkę, kawkę i je państwowy rosołek.

Ma państwowy paluszek, którym w żadnej sprawie nie może kiwnąć samodzielnie.

Wieczorem, razem z narodem, idzie do swojego – przepraszam – państwowego łóżeczka i zasypia państwowym snem marząc o niezależności i państwowej i swojej.

Nie dziękuję, skoro nie muszę, to nie chcę być prezydentem.

*Ray Charles

Jolanta Mirecka

Słuchaj no Zając, sprawa jest taka - powiedział Lis chwytając Zająca za uszy – zostaniesz prezydentem.

- Bo widzisz, prezydent to musi być ktoś. Rozumiesz? Ktoś! Lubiany, mądry, energiczny i generalnie pasować wszystkim. No, powiedzmy - prawie wszystkim.

Ej, Lisie! To boli! Zając nie był zachwycony. - Coś ty powiedział? Prezydentem? Ja? Nie ma takiej opcji. Nie dam rady.

-Oj tam, oj tam.

- Zaraz. Nie dam rady.

- Przecież to nic trudnego. Zrobimy ci reklamę, propagandę, plakaty i całą tą sałatę wyborczą. Będziesz wszystkim pięknie się kłaniał, będziesz się uśmiechał, ściskał ręce i przytakiwał. Będziesz kicał w odwiedziny do innych lasów, będziesz lawirował, dyskutował. Obiecasz marchewkę a za unijne pieniądze nową dróżkę wytuptasz. No bo przecież jak naród cię wybrał, to narodowi się należy.

A my zmontujemy jakiś sejm czy senat. Lisy będą w rządzie, a Wilki w opozycji. Jak my pięknie będziemy się gryźć, jak skakać sobie do gardeł. Oj, kudły będą fruwać, poleje się krew. Poleje!

A ty podpisiki, piecząteczki. Żadna robota. Luzik. LUZIK! Inni wszystko zrobią za ciebie. No, Zając! Prezydentem będziesz. Rozumiesz? PREZYDENTEM!!!

- Inni zrobią? A jak nie zrobią? - Zając w dalszym ciągu miał masę wątpliwości.

- A co z moim życiem osobistym? Co z wolnością? Co z rodziną? No i z tą ... no, jak ona się nazywa … a już wiem. Co z uczciwością?

- Ej, Zając! Nie przesadzaj! Lis potrząsnął z całej siły przerażonym Zającem. - Prestiż! Prestiż i władza się liczy. A ty wyjeżdżasz z uczciwością? Żałosny jesteś. Zresztą prezydentura nie wyrok, odbębnisz swoje i spadaj.

- Nooo... a jak zawiodę? Jak się nie sprawdzę? Jak jakiś obciach na skalę globalną wywinę? Wojnę jakąś wyskakam czy inny kryzys? To co wtedy Lisie? Co będzie ze mną?

- Jak to co? Za uszy i na odstrzał! Za las, za sprawę, za przyszłość!!

Tu potencjalny prezydent skulił uszy, podwinął ogon i zadrżał na całym ciele.

- Na odstrzał? Za uszy? A w cholerę z takimi zaszczytami!!!

- Zając! Nie pękaj! - ryknął wkurzony na maksa Lis i walnął Zająca w plecy. - Będzie dobrze. Więcej optymizmu i wiary. Wygramy. Porządzimy. Wchodzisz w to? Łapa?

I w tym momencie nadbiegł Niedźwiedź. Zdzielił ich po kudłatych łbach i nastała w lesie sprawiedliwa, rozwojowa, przyszłościowa i nieprzekupna - DYKTATURA.

 

Gdybym miała rządzić, to tylko jak ten Niedźwiedź. NIEPODZIELNIE!!!

Komentarze

Ach, gdybym była" prezydentem" brzmi dumnie! Kojarzy mi się to z wierszem,a właściwie bajką Brzech
wy,w której Dyzio leżąc na trawie i oglądając niebo widział pyszne lody, smakowite ciastka i torty-tak i ja
mogę więc sobie pomarzyć.Otóż jak król Maciuś I chciałabym zamienić swój kraj w mlekiem i miodem płynący.Tak,tak,ludzie żyliby w dobrobycie ,więc byliby szczęśliwi, uśmiechnięci i wzajemnie sobie
życzliwi.Praca byłaby dostępna dla wszystkich i przynosiła wiele satysfakcji, powiem nawet,że
uszczęśliwiała.
Zlikwidowałabym wojsko, bo kojarzy mi się brzydko z zabijaniem, a w moim kochanym kraju panowałby
spokój.Sprzeciwiałabym się stanowczo i nie przyłożyła ręki do żadnej wojny poza granicami mojego
kochanego kraju/logiczne/,bo chcę mieć je czyste,nie umazane krwią niewinnych, bo wyrażam ideę miłości bliżniego , niezaleznie od jego wszelakich poglądów.
Będę popierać czynnie wszystkich,którzy marzą jak ja o pokoju na całym świecie!
Już się zabieram do pracy,bo nie chcę zostać leniwym Dyziem.

Dodaj komentarz

Plain text

  • Znaczniki HTML niedozwolone.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
10 + 1 =
W celu utrudnienia rozsyłania spamu przez automaty, proszę rozwiązać proste zadanie matematyczne. Dla przykładu: 2+1 daje 3.