Aneta nie była nowicjuszką, ani to nie był jej pierwszy zakład pracy.
Na myśl, że ma dziś pójść znowu do biura, w którym spotka ją kolejna przykrość robiło się jej mdło i ściskał ją żołądek.
- Przynieś mi tu natychmiast sprawozdanie za ostatni kwartał – usłyszała na dzień dobry od szefa.
- Panie kierowniku, przecież powiedział pan, że mam czas do końca przyszłego tygodnia na przygotowanie sprawozdania.
- Zmieniłem zdanie i dzisiaj go już chcę mieć. Rozumie pani, czy nie rozumie?
- Proszę, przygotowałam już część opisową.
Przełożony Anety spojrzał na skoroszyt, skrzywił wargi i skwitował pracę oraz jej autorkę jak zwykle obraźliwym określeniem.
- Nie ma głupszego od pani pracownika w tej firmie!
Aneta zamilkła. W głowie poczuła przenikliwy ból. Przyłożyła drżące ręce do czoła i zasłoniła nimi oczy. Nie chciała patrzeć na miny i spojrzenia współpracownic. Znała ich tchórzostwo i zakłamanie. Na ich pomoc nie miała co liczyć.
Kierownik obrócił się na pięcie, podszedł do drugiego biurka i obwieścił pozostałym pracownikom pewniackim głosem:
- Dla pań mam nagrodę. Bilety na wieczorny koncert nie są dla wszystkich. Pani Aneta musi w tym czasie popracować nad sprawozdaniem, bo jak widzicie, nie wyrabia się w pracy.
Aneta wiedziała, że szef obciąża ją pracą ponad miarę, izoluje od zespołu i permanentnie poniża. Ciągle dostawała nowe zadania, które nie mieściły się w jej zakresie czynności. Każda próba nawiązania kontaktu z szefem w celu rozwiązania bieżących problemów w pracy zaczynała się od pouczenia „ jak chcesz coś mówić , to podnieś rękę do góry”. Od kilku miesięcy trwało w niej przekonanie, że do tej pracy nie nadaje się i nigdy nie sprosta wymaganiom kierownika.
Zwrotu kierownika „ Aneta do nogi” nie zapomni do końca życia. Niestety nie ma świadka zaistniałej sytuacji. Była wtedy sama w pokoju, gdy kierownik klepiąc pod kolanem swą nogę zwrócił się do niej jak do przywoływanego psa.
W tym momencie coś w niej załamało się. Z dnia na dzień traciła wiarę, że sobie poradzi w pracy. Z czasem zaczęły nachodzić ją myśli samobójcze. Nie mogła sypiać.
Piątek, godzina ósma.
Do sekretariatu firmy, w której pracowała Aneta przyszła Marysia – jej siostra. Zostawiła zwolnienie lekarskie Anety i pisemne wypowiedzenie z pracy. Jako przyczynę rozwiązania stosunku pracy Aneta podała mobbing. Kierownik nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Zbladł.
Aneta z pomocą prawnika złożyła pozew do sądu. Uzyskała wysokie odszkodowanie z powodu utraconego zdrowia. Po rocznym leczeniu założyła własny biznes - biuro rachunkowe, które cieszy się dobrą opinią.
Dziewczyna prowadzi portal w internecie pod nazwą „szymonowe ręce, na którym dzieli się wiedzą i doświadczeniem, jak wyrwać się ze szponów szefów – mobbingerów.
„Moim Szymonem Cyrenejczykiem była Marysia. To ona pomogła ocalić moje życie. Jeśli w twoim środowisku pracy ktoś niszczy twoje życie - pozwól, że teraz ja podam tobie pomocną dłoń ” - przeczytasz na blogu, który prowadzi Aneta.