Leżał na starym kocu, przykryty ciężkim płaszczem. Ocknął się, paliło go w piersiach. Najpierw nie wiedział, gdzie jest. Wydawało mu się, że pod jakimś drzewem, które sięga do nieba, a to był zeszłoroczny zeschły badyl wrotycza tuż koło ucha, ale zaraz potem rozpoznał. Tak, rozpoznał przydrożny krzyż niedaleko domu po drugiej stronie drogi. Postawiono go niedawno na miejscu starego, przegniłego i krzywego. Zaraz za krzyżem był nieduży wąwóz, gdzie dawniej często bawił się z Antkiem i Józkiem. Przekręcił głowę i ból stał się nieznośny, ale ucieszył się, bo zobaczył Rózię, starszą o dwa lata kuzynkę z sąsiedztwa. Trzymała garnuszek. Tak, chciał pić, ale przy pierwszej próbie podniesienia głowy z jej pomocą znów stracił przytomność.
Gdyby wcześniej pomyślał, gdyby mógł przypuszczać, jak niebezpieczny będzie ten dzień, dzień, który przyniósł wolność… Miał zaledwie 16 lat i był wtedy w domu z siostrą Felcią i przygarniętą sierotą Helą. Matka pochowana, ojciec niedawno ożenił się po raz drugi z wdową i tam gospodarował, a oni zostali sami.
Od rana słychać było strzały od południowego wschodu, skąd zbliżali się Ruscy. Bauerzy pouciekali wcześniej, ale stacjonowali jeszcze niemieccy żołnierze. Dom Czerwików dość porządny, zbudowany za pieniądze zarobione przez ojca w Ameryce, stał w najwyższym punkcie wioski, 303m i był większy od sąsiednich chałup, więc bolszewicy pewnie spodziewali się tam zasadzki i zaczęli go ostrzeliwać. Strachliwa Helcia na odgłos strzałów przeżegnała się trzy razy i uciekła do piwnicy. Ich też zachęcała, ale Jasiek zamierzał śledzić wypadki przez okno. Fela, choć znacznie starsza nie wykazała się rozsądkiem, albo nie chciała wyjść na tchórza. Cóż, nie prowadzili wojny, nie byli niczyim przeciwnikiem w walce, więc może nie czuli zagrożenia.
Helcia opowiadała potem, że usłyszała huk i poczuła, jak dom zatrząsł się cały raz i potem jeszcze ze dwa razy. Coś zwaliło się z trzaskiem, Kiedy zrobiło się cicho, dziewczyna odczekała chwilę i wyszła powoli. Wydawało jej się, że słyszy jęki. Zobaczyła Jaśka we krwi na podłodze i z krzykiem poleciała po pomoc do sąsiadów.
Felicja zginęła na miejscu. Siedziała odchylona na krześle. Ta sama kula, która przeszyła ją na wylot śmiertelnie raniła Jasia. Jego agonia pod krzyżem trwała długie godziny, zmarł wieczorem. Zanieśli go do wąwozu, bo wydawało się, że tam będzie bezpieczniej. Nie wiadomo było przecież, co jeszcze może się stać.
KsiÄ™dza, o którego prosiÅ‚, nie udaÅ‚o siÄ™ sprowadzić. Najbliżsi czuwali i modlili siÄ™ z nim.Â