Ten pierwszy czarnowłosy stanowił ucieleśnienie moich marzeń. Miał być wspaniałym ojcem dla naszych dzieci, opiekunem i partnerem, dżentelmenem i wszelką opoką. Okazał się być podrywaczem, zazdrośnikiem i dyktatorem. Na wzór ojca też się nie nadawał.
Drugi czarnowłosy był narcyzem, bawidamkiem i uwodzicielem.
Trzeci, choć upragniony złota rączka, okazał się być oszustem i naciągaczem.
Dość. Do trzech razy sztuka.
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.