Lato niestety nieubłaganie dobiegło końca. Upały trzydziestostopniowe już nie wrócą, a więc moje codzienne popołudniowe wyjazdy przez niemal dwa miesiące do Kryspinowa i pływanie na długi dystans z moim ukochanym pieskiem Wicusiem zakończyły się na ten rok nieodwołalnie. Sądzę, iż przestawię się wobec tego na cudowne spacery nadwiślańskimi bulwarami lub też przez całe Błonia w kierunku Kopca Kościuszki, w których towarzyszyć mi będzie wspaniałe, jesienne już, nie tak uciążliwie, piekące słońce. Spotykać będę stałych bywalców Błoń - właścicieli piesków najrozmaitszych ras i toczyć się będą między nami zawzięte dyskusje, spory na temat: czyj piesek jest ładniejszy, mądrzejszy i w ogóle bardziej wyjątkowy. Oprócz spacerów w domu czekać będzie na mnie jak co dzień jakaś zajmująca lektura – aktualnie opowiadania Marka Hłaski, którego wczesną twórczość przypominam sobie teraz w niecierpliwym oczekiwaniu na środową premierę w księgarniach debiutanckiej socrealistycznej powieści autora pt. „Wilk”. A jeśli idzie o inne rozrywki, to po sromotnej klęsce mojej ukochanej Cracovii z Zagłębiem Lubin na wyjeździe w piątek oczekuję w najbliższą sobotę lepszego rezultatu z Ruchem Chorzów - u siebie przy Kałuży, gdzie jako stały kibic siedzę co 2 tygodnie w sektorze rodzinnym i oklaskuję swoich ulubieńców.