Zwykle dokładnie obrysowujemy granice wokół siebie. Wysyłamy sygnały, że nie życzymy sobie rozmawiać o sprawach, które nas dotyczą. Zbyt bolesne są  rozważania stanów duszy, uczuć, które żywimy a nawet uwagi dotyczące naszej powierzchowności. Nosimy głęboko w sobie wyidealizowany obraz nas samych i nie chcemy, żeby uległ zburzeniu a nawet przewartościowaniu. Ten wizerunek daje nam poczucie bezpieczeństwa.
Gorzej, że te reguły nie obowiązują nas w relacjach z innymi. Jesteśmy wtedy ciekawscy, nachalni. Pouczamy, udzielamy rad, snujemy przypuszczenia co do motywacji postępowania, porównując innych  z sobą i czerpiąc z tego satysfakcję. Czasami jesteśmy bezlitośni dotykając niezagojonych ran, a na dodatek szermując słowem prawda. Zapominamy, że często jest ona subiektywna.