Jest ze mną ponad trzydzieści lat. Na początku naszej wspólnej drogi nawet mi się podobał. Towarzyszył mi często, tym bardziej że był potrzebny w załatwianiu wielu spraw życiowych. Z biegiem lat stawał się coraz mniej przyjazny, nawet go ukrywałam, jeżeli było to możliwe. Potem zaczęłam go nie lubić, całą tajemniczość ze mnie odzierał. Nawet próbowałam go czasem zmieniać, ale niestety było to pod groźbą kary. A teraz robi się coraz bardziej dokuczliwy, eliminując mnie z wielu poczynań. Trzeba przyznać, że są też korzyści, mam mniej obowiązków, zniżki i mogę uczestniczyć w wielu darmowych imprezach. A ostatnio nawet go zaakceptowałam… Cóż, wreszcie jest tylko mój, a że niezmienny, to nie jego wina, że czas tak szybko upływa.