Prześladuje mnie myśl, skąd taka we mnie nieustępliwość.
Gdy nie kontroluję myśli, często pojawia się obraz szaro-srebrnych, falujących jak morze łąk biebrzańskich. Nie, trawą na wietrze nie byłam. No może jej elastyczność gdzieś się tam we mnie zaplątała, ale torfu ze mnie nie będzie.
Co innego murawa boiska sportowego na wsi. Nikt jej nie pielęgnuje, nie zasila, nie zrasza, a ta cholera uparcie, mimo że deptana, rośnie. Nawet wypalona przez letnią suszę, przy odrobinie deszczu - odżywa.
Sawanna? Czy miałam w poprzednim wcieleniu okresy całkowitego zamierania? Nie, nigdy nie było szansy na jakieś „zamieranie”. W trudnych okresach pojawiało się natomiast ssanie 1000 atmosfer, by jednak trwać. Tę cechę mają wszystkie rośliny, a zwłaszcza ich nasiona.
Z drugiej strony, kto wie, może byłam mężczyzną? Tancerzem? Taniec to była - przez całe pierwsze życie - moja namiętność.