Z balkonu widzę moje podwórko objęte ramionami budynku, pokryte częściowo trawą, częściowo betonem. Na środku betonu huśtawki – przedmiot sporów i bojów dominujący wszystkie spotkania Wspólnoty w pierwszych latach po zasiedleniu budynku. Sąsiedzi z dziećmi chcieli huśtawek, sąsiedzi bez dzieci chcieli ciszy, a nie psychicznego molestowania skrzypiącymi mechanizmami. Rozwiązaniem okazały się huśtawki plastikowe – znak czasu, który nie skrzypi i którego nie trzeba ciągle oliwić.