Żarówka o dużej mocy oświetla stół, z boków którego spływa miękki materiał dotykając podłogi. Odbicie stołu widać w lustrze pokrytej czeczotką toaletki. Na jego ramie zwisa wysłużony metr krawiecki, który jego właścicielka zostawiła wychodząc na chwilę z pomieszczenia. Poniżej lustra sterta papierów. Wbrew pozorom to nie makulatura, ale krawieckie wykroje.
Prostopadle do stołu, w kierunku lampy zwrócona, stoi maszyna do szycia. Starta miejscami powłoka metalowych części maszyny, sfatygowany rzemień napędzający ciężki żeliwny pedał, wyświecony brzeg drewnianego blatu, wypadająca z prowadnicy szufladka, mówią o jej wieku. Pomalowana resztką niebieskiej farby pozostałej po ostatnim malowaniu nazwa firmy DIABOLO bije świeżością i zda się zaprzeczać wiekowi maszyny.
Podobnie jak najnowszy numer „Burdy” wieńczący stos żurnali sprzed kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat zalegających na stoliku obok.