Trzeci dzień moralnego kaca. Wszystko mnie złości, zły humor pogłębia niska temperatura i deszcz.
Wsiadam do autobusu linii 184. Ludzi mało, w tylnej części tylko chłopak i dziewczyna. Prawie leżą obejmując się. Stopy dziewczyny w ciężkich butach leżą na fotelu przed nią. Nie wytrzymałam:
– Młodzieży, trochę kultury. Czy we własnym domu też pani opiera mokre, ubłocone buty na swoim fotelu? – powiedziałam przygotowana na potężną awanturę.
Dziewczyna posłusznie zdjęła nogi z fotela.
Mój kac moralny pierzchł!