Moja Polska

Nie pierwszy raz rozmawiamy o tym dlaczego wróciłam, czemu nie pojechałam z taborami emigracji do Kanady. Nie miałaś wielkiej ochoty na powrót do Krakowa, a ja przekonywałam, że tam piękniej, tam znajomo i tam na nas czekają. Gdy zbliżaliśmy się do rozjarzonego światłami Wiednia zapytałaś po co walczyliśmy o wyzwolenie spod zaboru austriackiego, skoro tu tak ładnie, a u nas tak szaro, czy nie lepiej by było gdyby Kraków został w Austrii. Słyszałaś jak dorośli dyskutowali, przekonywali się nawzajem, zachwalano pobyt za granicami kraju, dla Ciebie też tam było ciekawie, koleżanki miały stroje o jakich marzyłaś, a tatusiowie nie jeździli starymi fiatami. Nie mogłaś zrozumieć moich decyzji, to było Twoje prawo, prawo dziecka, które odbiera rzeczywistość bez zaszłości, a ja personifikowałam tęsknotę za miejscami i ludźmi nazywając ją Polską.

Miłość jest ślepa, posłuszna tej zasadzie ubarwiałam Ci moją Polskę zamieniając czarno-biały film w kolorowy, zapominając, że po powrocie zobaczysz ją bez makijażu. Znasz mnie dobrze, czy możesz sobie wyobrazić, że mogłam podjąć ryzyko, że nigdy nie zobaczę mojej mamy, mojego rodzeństwa, że zapłacę cenę rozłąki za ładniejszy samochód, czy domek z ogródkiem?

Nie zgodzę się z Tobą, że powodował mną uczuciowy egoizm. Tak bardzo chciałam, żebyś doświadczyła tego samego, co mnie było dane przeżyć w dzieciństwie, a co mogła Ci ofiarować rodzina w kraju. Powrót dawał szansę wyboru w przyszłości. Dostałaś solidne wielojęzyczne wykształcenie, zwiedziłaś Europę, poznałaś Afrykę Północną, ale byłaś zbyt mała wyjeżdżając z Polski, aby okrzepnąć w jej kulturze. Decydując o naszym powrocie, byłam przekonana, że ważne jest posiadanie mocnych korzeni. W Polsce czułam swoją wartość, mogłam Ci zapewnić odpowiednią pozycję społeczną, Kanady nie byłam pewna. Słowami nie formuje się człowieka, potrzebny jest przykład i wzorce postępowania.

Minęło 30 lat od podjęcia decyzji o powrocie, nastąpiła kolejna zmiana ustroju. Jaki mam stosunek do Polski dzisiaj? Jestem niepoprawna, personifikuję ją jak dawniej, raz jestem zakochana po uszy, raz mnie złości powolnością zmian. Jestem ambitna na jej punkcie i warczę na każdego, kto umniejsza jej osiągnięcia. Na pewno nie żałuję, że tu wróciłam. Nie ma już mojej mamy, ale klan rodzinny, wzmocniony o nowe pokolenia spotyka się przy wszystkich ważnych okazjach i tradycyjnych świętach. Cieszę się jak dziecko, gdy widzę odnowione miasto, zatęchłe podwórka zamienione w kawiarniane zakątki.

A Ty, czy Ty masz żal do mnie, że nie mieszkasz w Kanadzie, czy Ameryce jak twoje kuzynki i dawne koleżanki? Potrafisz na to pytanie odpowiedzieć? Czy w ogóle da się na takie pytanie odpowiedzieć nie doświadczając alternatywy?

Młodość to solidna kotwica, a moja została zarzucona w Polsce. Z Tobą było inaczej, Twoja historia dopiero kiełkowała, powrót do Polski zamykał Ci drzwi za barwnym dzieciństwem, za brzegiem cudownego Morza Śródziemnego, za pobytem w wielokulturowym środowisku. To wszystko traciłaś.

Śmiejesz się, że moja Polska jest okrojona, że tylko Kraków i okolice się liczą. Dalej niż do Zakopanego moja miłość nie sięga. Coś w tym jest. Masz rację, moja Polska ma obszar zakreślony przez dzieciństwo, oznakowany wspomnieniami wakacji spędzanych w górach i dopiero za rogatkami Krakowa jestem w kraju.

A co by było, gdyby nie można było wrócić, gdyby stan wojenny się nie skończył? Odtworzyłabym tę moją Polskę znaną od urodzenia. Byłyby święta Wielkanocne i Bożego Narodzenia obchodzone z całym ceremoniałem, palemki wileńskie i koszyczki do święcenia, ubrana choinka i szopka pod choinką, śpiewnie kolęd i gołąbki z grzybami na wigilię jak u mojej mamy. Byłoby dużo polskich książek w domu i mówiłoby się po polsku. Próbkę takiego działaniach miałaś przecież w Afryce, gdzie wywiozłam kawał Polski z ozdobami na choinkę, serdakiem krakowskim i tuniką komunijną, a świąteczny makowiec rozsiewał zapach tradycji.

Mówisz, że jestem strasznie konserwatywna. Ja po prostu nie chciałam pozbawić Was wspólnego języka obyczajów, chciałam zachować ciągłość pokoleń, którą tworzą obrzędowość, religia, znajomość języka i historii.

Pamiętasz jak mała Klementyna, Twoja bratanica, obwieściła odkrywczo: wiesz jak tatuś był mały, to był Polakiem. Często myślę o logice tej wypowiedzi. Intryguje mnie ona tym bardziej, że i nasi pradziadowie, kim innym byli w dzieciństwie, a wybrali swoje miejsce do życia w Polsce. Zastanawia mnie dlaczego ta moja Polska jest tak konkretnie zlokalizowana, uczepiona Krakowa i dwupasmówki do Zakopanego, może to geny pozbierane po całej Europie mają ochotę przestać pędzić życie nomadów? Żartowałam z tą hipotezą, ale jest atrakcyjna socjologicznie, nie uważasz?

Z perspektywy lat mogę powiedzieć, że żyłam w kilku Polskach. W dzieciństwie byłam epigonem Polski międzywojennej, Polski młodości moich rodziców. Potem wychynęłam ze sterylnego gniazda we własną epokę, ale ciągle to była mieszczańsko-intelektualna wyspa oddzielona od reszty świata barierą dobrych manier, religią głoszoną przez mądrych katechetów, świetnym liceum, Uniwersytetem Jagiellońskim. To nie była zbyt zamożna wyspa, ale czyniąca z braków materialnych nobilitację i jako rekompensatę ofiarująca kult patriotyzmu w XIX wiecznym kształcie.

Polska sprzed 89 roku zachowa twarz młodości, fascynacji górami, pierwszych miłości, bo systemowi nie udało się obrzydzić każdego zakątka kraju i duszy. Ale żeby nie było tak cukierkowo, zachowa też twarz bezsilności materialnej, uwięzienia w granicach kraju, dominacji kunktatorstwa nad prawdziwą wiedzą i zdolnościami, które blokowało karierę, okrutnych wyroków, pożegnań wartościowych ludzi, grabieży dorobku pokoleń i dobrego imienia. Między innymi tej bezsilności w zdobyciu mieszkania w kraju zawdzięczasz okres wieloletniej emigracji.

Czy ta obecna Polska jest moją Polską? Takiej Polski w latach 80. nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić. Zachłystuję się wolnością w obrębie Unii Europejskiej, cieszę się, że nie muszę wydać miesięcznej pensji na filiżankę kawy pod Wieżą Eiffla, ale przeraża mnie to jak wiele osób nie rozumie demokracji. Wstydzę się braku kultury polityków, słownictwa i rozbuchanej nienawiści. Uświadamiam sobie, że Polska, w której walczy się z religią, ośmiesza autorytety, w której poluje się na potknięcia bohaterów narodowych, która nie potrafi obdzielić pracą młodzieży, zadbać o rodzinę, że ta nowa Polska zaczyna mi być obca. I gdy tak myślę, od razu czuję zażenowanie, czemu wątpię. Przecież spotykam mnóstwo ciekawych ludzi, uczestniczę w twórczych projektach, widzę wokół siebie przedsiębiorczą młodzież, która potrafi wziąć los we własne ręce.

Wiesz, że lubię zamykać rzeczywistość w krótkich formach poetyckich. Posłużę się więc dla dopełnienia obrazu mojej Polski fragmentami wiersza Ildefonsa Gałczyńskiego „Pieśń o Fladze”

I nigdy nie będziesz biała,
i nigdy nie będziesz czerwona,
zostaniesz biało-czerwona

Wiersz powstał w obozie jenieckim Altengrabow, w listopadzie 1944. Dla mnie ten fragment jest profetyczny. Doświadczyliśmy „dobrodziejstw komunizmu”, teraz wdepnęliśmy w drapieżny kapitalizm, a kolory polskiej flagi podpowiadają rozwiązanie. Taka Polska najbardziej mi odpowiada, podoba mi się też jej poetycki obraz

jak wielka zorza szalona,
czerwona jak puchar wina,
biała jak śnieżna lawina,

i również dla mnie jest

 jak ballada Szopenowska,
co ją tkała sama Matka Boska

 

Cenię sobie religijność z jaką się tutaj spotykam. Jak pusto i smutno jest w pięknych gotykach zachodniej Europy, gdzie wycieczki zadzierają głowy i coraz mniej rozumieją symbolikę chrześcijaństwa. Tu jest inaczej? Może tylko mi się wydaje, przecież mieszkam w uprzywilejowanym miejscu, gdzie o tryumfalną historię potykam się na każdym kroku, może tylko tu zdaje się, że Polska jest zdolna wiele dokonać. Póki co chcę, aby tej Polsce dane było zapomnieć o martyrologii, zachować szacunek dla zmarłych, ale pomyśleć o żywych. Marzę, aby moja Polska na Twojej osi czasu, była uśmiechnięta, a nie cierpiąca.