Noc. Poczekalnia na jakimś dworcu kolejowym. Odrapane ściany, półmrok. Tłum ludzi - uciekinierów, w różnych pozach śpią na ławkach, niektórzy na podłodze. Zbudziłam się i zobaczyłam, że moi rodzice śpią. Zaintrygował mnie lśniący kapelusz siedzącego parę kroków ode mnie mężczyzny, z jeszcze ciekawszą zabawką, którą przytrzymywał kolanami. Nie spał. Podeszłam do niego i zaczęłam dotykać tę zabawkę. Była duża, zimna w dotyku i niezbyt przyjemna. Chciałam ją obejrzeć bliżej, bo takiej zabawki jeszcze nie widziałam. Zaczęłam ciągnąć w swoja stronę. Nie udało się. Pan wyraźnie nie miał ochoty pozwolić mi na zabawę z nią. Za chwilę wyciągnął z kieszeni czekoladę i zaczął jeść. Tego było już dla mnie za, wiele, bo nie miał ochoty poczęstować mnie, a ja byłam głodna. Sięgnęłam, więc po czekoladę i udało mi się oderwać spory kawałek, który natychmiast wsadziłam do buzi, aby mi przypadkiem nie odebrał. Zaczął coś mówić do mnie, protestować na moje bezczelne zachowanie, ale nic nie rozumiałam. W pewnej chwili podniósł głos, coś krzyknął i to zbudziło mojego ojca. Jak zobaczył te scenę, to mało trupem nie padł? Na szczęście znał dobrze język niemiecki. Okazało się, że mój nieznajomy pan, to żołnierz niemiecki. Błyszczący kapelusz to hełm, a zabawka to karabin, który przytrzymywał kolanami, a moje słabe ręce dziecka nie dały rady go poruszyć. Z tego wszystkiego tylko czekolada okazała się prawdziwa, smaczna i pożywna, więc na krótko zapomniałam o głodzie.
Ta scena utkwiła mi w pamięci, bo dostałam od ojca pierwszą w życiu awanturę i upomnienie, że nie wolno mi zaczepiać obcych, zwłaszcza niemieckich żołnierzy. Na szczęście dla mnie był to żołnierz Wehrmachtu, a nie SS, bo mogło to się skończyć dla mnie tragicznie.
Jednak miałam żal do ojca. O taki mały kawałek czekolady dostałam taką burę!