Zapach, który zawsze przypomina mi pierwszą podróż do Francji - lawenda, jednak nie budzi moich skojarzeń z fioletowymi polami, ale malowniczą restauracją przy drodze do Lyonu. Za zapachem lawendy idą kolejne, tymianku i bazylii, i obrazy wypielęgnowanego miasteczka, tak kontrastowego z tym co zostawiłam w Polsce. Cisza, spokój, nieznana mi atmosfera poczucia bezpieczeństwa i sytości.