Sprzedawczyni, dziewczyna stojąca po stronie dla sprzedawcy, ale na końcu grupy:
No tak, ja tu wyłożyłam wszystko co mam najlepszego i czekam, że będą kolejno podchodzić do mnie i pytać o cenę ewentualnie rozmiar, a oni rzucili się na towar i rozwalają mi tak pracowicie ułożone kupki. Tylko patrzeć jak coś zginie. Najbardziej muszę pilnować tej roześmianej dziewczyny. Wepchała się po mojej stronie lady, wszystkiego dotyka, wszystko ją bawi, a pewnie nie ma ani grosza aby cokolwiek kupić. Ta z torebką, zrobiła minę, jakby w ogóle nie miała zamiaru kupić cokolwiek; ba, nawet podparła się i wzrokiem zniechęca potencjalnych klientów; może to obca, obok jej nogi jest jakaś flaga. Trzeba się zastanowić co tu zrobić żeby cokolwiek drgnęło bo mnie rozliczają z utargu, nie za godzinę… No może wykorzystam tę entuzjastkę, a przy okazji stanę bliżej żeby jej patrzeć na ręce.
Kupująca, entuzjastka:
Całkiem fajne rzeczy, tylko czy tu znajdę coś kolorowego dla młodej dziewczyny, no i żeby było niedrogie! Te granatowe rzeczy są nawet w dobrym gatunku. Czuję to w dotyku biorąc towar w rękę; tylko czy mam czas i forsę żeby kupować, czy może tylko narobię trochę zamieszania… będzie przynajmniej wesoło, bo te osoby obok jakoś nie są zainteresowane stoiskiem.
Kobieta podparta pod bok:
Mam już dość tych pseudo okazji. Nie tylko trzeba grzebać samemu, bo sprzedawczyni nie kwapi się by podejść i coś zaprezentować, to jeszcze pomieszane są tu - rzeczy dla dzieci, buty, ubrania dla nich i dla dorosłych i jeszcze jakieś zabawki. Słowem „szwarc”, mydło i powidło.
Chłopiec stojący tyłem:
O, mamo tam stoją kolorowe samochodziki… ale pewnie znowu powiesz, ze nie masz pieniędzy na zabawki bo nam z bratem potrzebne są zimowe buty.
Kobieta z dziećmi:
No tak, są tu jakieś rzeczy dla dzieci, ale w takich kolorach… chyba nie nadaje się to dla chłopców. Już jestem zmęczona, a ten towar tak poukładany, że będę musiała sama się schylić i czytać te metki, na których wszystko jest napisane tylko nie cena… Byle tylko chłopcy nie wypatrzyli zabawek dla siebie bo nie mam już siły tłumaczyć im kolejny raz, że nie mamy pieniędzy na głupstwa.