Bajki czytane przez rodziców, później książeczki dla dzieci, do których musiałam trochę dorosnąć, żeby je czytać samodzielnie, przygotowały mnie do pierwszej w życiu powieści, od której wszystko się zaczęło. Piszę tu o „Tajemniczym Ogrodzie”.
Myślę, że każde dziecko czytało tę książkę i pewnie każde przeżywało ją na swój sposób. We mnie jednak uruchomiła ona takie pokłady wyobraźni, że po skończeniu jej, a właściwie nawet w trakcie czytania, zmienił się cały mój dziecięcy światek.
Jestem jedynaczką, rodzice zapracowani; a ja, często pozostawiona samej sobie, nagle odkryłam swój własny, absolutnie cudowny ogród marzeń, w którym wszystko się mogło zdarzyć. Powodowało to również w jakiś sposób sporo zamieszania w moim otoczeniu. Zaczęłam zmyślać jak najęta. Opisywałam najbliższym sytuacje, o których słyszałam, bądź byłam świadkiem z najdrobniejszymi szczegółami. Często były to historie mrożące krew w żyłach i nawet zmartwieni co nieco rodzice dawali się na nie nabrać, ku swemu i memu zdziwieniu. Nieustannie balansowałam na granicy fikcji i rzeczywistości.
„Tajemniczy Ogród” sprawił, że już nigdy nie byłam samotna. Miałam w nim mnóstwo przyjaciół.