No i Jadzia kupiła w końcu te bilety. A prosiłem, nie rób tego, to nie dla nas, a już na pewno nie dla mnie – prostego taksówkarza. Jadzia jednak, jak pamiętam, od początku naszego małżeństwa mówiła, że marzy o pójściu do opery. Nie, żeby miała taką potrzebę, ale wszystkie koleżanki już były i ona też by chciała. Przecież ona nic z tego nie zrozumie. Dobrze, że chociaż śpiewają po polsku. Tyle, że tytuł ciekawy – „Straszny Dwór”. Horrory lubię, nie powiem. Ale Jadźka okropnie się boi. Jak dają jakiś w telewizji i dzieje się coś strasznego, to ona zawsze do kuchni wychodzi. Ale teraz się zaparła. Chodźmy i chodźmy. Kulturalni ludzie chodzą do opery. No nie wiem, to podobno jakaś współczesna przeróbka. Mocno straszą widownię; jakieś huki i wycia, że zawału można dostać. Kolega był i mówił. Na złość jej chyba pójdę. A niech się boi, jak taka głupia. Ja będę tylko ręce zacierał z radości. Heca, taksówkarz cieszy się w operze!