Pomysł zwiedzania kopalni Guido wydał mi się mało atrakcyjny gdyż byłem już pod ziemią w dwu kopalniach – w Wieliczce i w Bochni, a ponadto termin kolidował z moimi wcześniejszymi zobowiązaniami. Mijały dni i pomysł wyjazdu do kopalni Guido, kopalni węgla kamiennego czyli prawdziwej kopalni, żył we mnie własnym życiem wykonując krecią robotę przekonywania. Zmieniły się okoliczności, zaplanowane w terminie wycieczki, zajęcia przesunęły się, a mój przyjaciel zgłosił chęć zwiedzenia kopalni i w ten to sposób zdecydowałem się i ja. I co, ano nie żałuję. Uczestniczyłem bowiem nie tyle w wycieczce po dawnej kopalni węgla kamiennego co w podziemnym spacerze edukacyjnym, który wiele mnie nauczył.
Zwiedziliśmy oba poziomy kopalni zjeżdżając najpierw na 170 a następnie na 320 metrów. Naszą grupę prowadził emerytowany wieloletni pracownik nadzoru kopalni, który ze swadą, bogatym językiem zapoznał nas z historią górnictwa od momentu powstania kopalni
w 1855 roku do chwili obecnej. Poznaliśmy i oglądnęliśmy między innymi:
W sumie wiele się dowiedziałem o pracy górnika i zagrożeniach z nią związanych, ale to tylko namiastka, wstęp do poznania specyfiki tej jakże trudnej i ryzykownej pracy. Żadna najlepiej przygotowana kopalnia-muzeum nie odda klimatu i obaw towarzyszących zjazdom na szychtę w czynnej kopalni. Dla ich poznania trzeba by zostać górnikiem lub przynajmniej być w prawdziwej kopalni wraz z górnikami towarzysząc im przy pracy. Gdy to niemożliwe pozostaje wyobraźnia.
Spacerując po Guido, korytarzami szerokimi, wąskimi, w górę i w dół, potykając się o nierówności uderzając kaskiem w niskie sklepienia, oglądając pracujące maszyny i taśmociągi oraz słuchając ich hałasu, oczyma wyobraźni widziałem wiele potencjalnych zagrożeń dla zdrowia i życia pracujących w tych warunkach ludzi. Próbowałem wyobrazić sobie co czują górnicy pracując pod ziemią w ogromnym bezustannym hałasie, często wysokiej temperaturze, w otoczeniu będących w ruchu maszyn i urządzeń, których awaria w każdej chwili może spowodować wypadek powodujący inwalidztwo, a nawet śmierć. Jak czują się w zawale oczekując na pomoc w ciemności i niepewności czy dotrwają do jej nadejścia, bo że po nich idą koledzy to wiedzą na pewno. I nie starczyło mi wyobraźni. To trzeba przeżyć samemu by zrozumieć Ich trud.