Chciałabym żyć w świecie, w którym się kochają. Obecnie brakuje nieraz tej miłości, na co dzień. Otacza nas najczęściej smutna, przerażająca obojętność otoczenia, które w swym szaleńczym pędzie naprzód nie dostrzega obok siebie pojedynczego człowieka, czekającego na pomoc, a choćby na dobre słowo. Brakuje teraz tej cudownej więzi międzyludzkiej, która istniała dawniej, za moich młodych lat wśród – przykładowo – mieszkańców kamienicy, żyjących intensywnie życiem współbliźnich. Teraz przeważa obcość, a nawet brakuje nieraz miłego słowa, czy pozdrowienia przy spotkaniu na schodach. Piękno emocji powinno zapanować wszędzie, a wynikająca z nich radość życia winna emanować z nas wszystkich na co dzień. Obawiam się jednak, że moje marzenia będą trudne do spełnienia. Chyba, że otaczający nas bliźni zmienią postawę wobec innych, łącznie ze mną samą, która nie powinna szukać rzeczy pozornie dla siebie niemożliwych, a zacząć od siebie pozytywną przemianę w stosunku do innych.