Byłam kiedyś małym, uroczym pieskiem, żyjącym w nieprawdopodobnym luksusie, bardzo kochającym swojego pana, który mnie rozpieszczał do granic możliwości. Żadnych trosk, zawsze pełna miska, urozmaicony tryb życia – żyć nie umierać! Aż tu nagle, jak grom z jasnego nieba, nieszczęście! Pan nagle umiera, leży po udarze kilka godzin, a ja nie rozumiem, co się dzieje! Córka pana obiecała mu przed śmiercią zapewnić mi dalsze piękne życie! Niestety, słowa jej okazały się złudą. Znalazłam się w schronisku psim, w strasznych warunkach, we wrogim otoczeniu. Leżałam tam przez 2 tygodnie, nic nie jedząc z rozpaczy, ledwie egzystując na tym świecie. Po czym, nie widząc już sensu życia, zamknęłam oczy i skołatana nieszczęściem, odeszłam z tego świata. A tam czekał na mnie mój kochany pan i żyliśmy dalej bez końca, długo i szczęśliwie.