Zabawy wiązały się z ruchem, byciem poza domem i towarzystwem innych dzieci. To mogło być budowanie na wysepce wśród pokrzyw domku, do którego można było się dostać tylko przechodząc po złamanym drzewie nad wodą. Spływanie starą wojskową łódką w dół rzeki, pamiętając o młynie i tej głębi przed nim, w której można się było utopić. Zdobywanie czołgu, który stał na rozwidleniu dróg, koło budynku straży pożarnej. Jazdą na rowerze z górki, kto szybciej, połykając wiatr. A w domu zabawą w teatrzyk. Często o szarej godzinie siedziałam w kucki na podłodze, bawiąc się postaciami wycinanymi z  książek, gazet i rysowanymi przez starszą siostrę. Bajki mieszały  się z codziennością, a ja byłam każdą z tych postaci.  Rozmawiałam z nimi…, a tak naprawdę to z sobą.