Szczęście
„Szczęście? Szczęście? Szczęście jest tylko muszką złotą.” - to cytat z pewnego wiersza czeskiego poety.
Moje szczęście, to pory roku, zapachy, kolory i dźwięki. I stan mojej duszy, na który to wszystko się składa.
Choćby ta jesień. Taka dorodna, syta i leniwa ostatnim ciepłym słońcem. Wybarwiła mój świat, od szarego źdźbła trawy, po czubek czerwonego liścia. A skoszona trawa pachnie erotycznie. Pomiędzy gałęziami pajączek powolutku rozwija nić, pełną srebrnych koralików porannej rosy. Sok owoców ścieka mi po brodzie, gdy tak idę ścieżką przez zagony, ze zdyszanym, niecierpliwym psem przy nodze. To pewnie jest szczęście…
Już niedługo te kolory przygasną, dźwięki przycichną, a świat odpocznie pod białą pierzynką śniegu. I będą Święta. Z zapachem ciasta, wanilii i cynamonu, a nad choinką rozbłyśnie pierwsza gwiazda. I będzie mistycznie, i wzniośle, i triumfalnie. Srebrne nutki granej na skrzypcach kolędy zawisną nad ziemią jak drżące płatki śniegu. Wszyscy będą się godzić, czegoś sobie życzyć, coś obiecywać. Nastanie spokój i wielkie pojednanie. To pewnie jest szczęście…
Jeszcze trochę długich nocy i szarych, nijakich poranków, ale w końcu przyjdzie przecież wiosna. W tej nieśmiałości przyrody o tej porze jest coś wzruszającego. Najpierw przezroczyste i blade, potem coraz wyraźniejsze barwy budzącego się świata znów upewniają mnie, że życie cudownie się odrodzi.
Pełną gębą uśmiechnięte słońce pracowicie macha pędzlem, by wysycić wszystkie te kolory na lato. Zbieram poziomki. Z pełnym kubeczkiem kładę się na kocu. Trochę czytam, trochę marzę, może śnię? To pewnie jest szczęście… A wieczorem, przy dźwiękach świerszczy, albo Gershwina z kimś bliskim usiądę do stołu. Nad filiżanką herbaty będziemy rozmawiać, albo się tylko uśmiechać do siebie. Szczęśliwi.