Szczęście
My, dzieci „zimnej wojny”, szarości i ruin, sztandarów i pochodów, szczekaczek ulicznych, terroru wielkich liter i koturnów, jak mogliśmy nie ulec magii wierszy mistrza Ildefonsa. Szczególnie tych przedwojennych, surrealistycznych, szalonych, skoro wokół zwyczajność, Proletariat i Pokój, Praca i wiodąca w tym rola uprawy buraka cukrowego. Odpłynąć gdzieś daleko w barwne, egzotyczne światy.
Kiedy nocą odpływał okręt do Arabii,
od fajerwerków huczną, a od bólu niemą,
długo jeszcze z pokładu twoje oko wabi, lunatyczny kochanek z białą chryzantemą.
Zamiast wyczekiwania rocznic, świętować nadejście lata i za Mistrzem powtarzać na cześć nocy czerwcowej:
Kiedy noc się w powietrzu zaczyna,
Wtedy noc jest jak młoda dziewczyna,
Wszystko cieszy ją i wszystko śmieszy,
Wszystko chciałaby w ręce brać.
Słowa , które toczą się jak korale, metafory błyszczą jak jarmarczne klejnoty. Koła dorożki zataczają krąg ulicami, czarują zmęczone, smutne miasto. Blasku nabiera nasza zwyczajność.
Stał się bardem młodzieży, to właśnie ona, najpierw musi powiedzieć „nie”, zanim zacznie budować. Bawił nas w „Teatrzyku Zielonej Gęsi”, obśmiewaliśmy wspólnie patetyczne mity i święte nazwiska. Odkrywaliśmy absurdalny humor, który być może dał początek najlepszym kabaretom i sztukom Mrożka, chociaż patrząc z perspektywy lat, nie były to teksty odważne, ważne raczej dla władzy. Dobijały to, co zburzyła wojna i przejście Hunów po niej. Jak napisał Czesław Miłosz w „Prywatnych obowiązkach”: „Wtedy to przedmiotem szyderstwa Gałczyńskiego był, np. w Zabawie ludowej bezbronny inteligent co to poszedł na dno w kratkę siny, psia jego mać”. I nawet śliczny poetycko „Bal u Salomona” to „życie snem”, w którym przekonania , zasady, poglądy są równoważne, na równi przemijające:
Wszystko panie, to wiatr i piasek
I jak wiatr, co nad piaskiem przewionie…
Lepiej być świnią w maju niż w wieczności, proszę pana , słoniem.
Wszystko bez znaczenia – nie, z wyjątkiem poezji, z wyjątkiem sztuki. Mistrz Konstanty doprowadził pogardę dla „wiatru i piasku” do perfekcji, nie pozwalając się nawet domyślać się tym, co brali go za swego, jak się naigrawa.
Nie wiem Małgosiu, czemu połączyłaś Gałczyńskiego ze szczęściem? Czy myślałaś o jego poezji i chwilach radości, które może ofiarować, jeśli trafi na swój czas, czy o poecie?
Szczęście chyba jest dane każdemu z nas, choćby na chwilę. Jest jak flara, która rozbłyskuje nagle w ręce zbłąkanego wędrowca, a potem szybko gaśnie. Tylko tak i dzięki temu możemy go poczuć. Nie ma sposobu by „złapać go za ogon i przytrzymać”,
Zupełnie czymś innym jest dobrostan, pojęcie określające stan równowagi ciała i umysłu. Tutaj pewnie przydadzą się nam chociażby zalecenia stoików. Cesarz Marek Aureliusz napisał w swoich rozmyślaniach: „A szczęśliwy to ten, kto los szczęśliwy sam sobie przygotował. A szczęśliwy los to dobre drganie duszy, dobre skłonności , dobre czyny.”
A Gałczyński, pewnie jak każdy, bywał szczęśliwy.
Czesław Miłosz Prywatne obowiązki Pojezierze, 1990 r.
Marek Aureliusz Rozmyślania Nowa Akropolis