Armia
Stała bezbronna wobec monumentalnych i zminiaturyzowanych formacji XVI i XVII-wiecznych, wdzierających się w jej świat wyobrażeń i doświadczeń. Nie była przygotowana na agresywny atak form, kształtów, barw, kunsztu wykonania wielotysięcznej armii, której każdy żołnierz godnie prezentował bogactwo swojego oręża. Lśniła złotem, srebrem, miedzią i emalią, rozsyłając wielobarwne błyski z brylantów, szmaragdów, szafirów, pereł i ultramaryny. Budziła podziw precyzją połączeń metali, drewna, kamieni i tkanin. Połączenia kości słoniowej, hebanu, masy perłowej, szylkretu, srebra i koralu wydobywały wyrafinowanie intarsji, inkrustacji i filigranu. Wypucowane zdobienia szlachetnych pucharów, monet, puzder perfekcyjnie odwzorowywały naturę i demonstrowały wyobraźnię twórców. Precyzyjne płaskorzeźby i rzeźby ołtarzy z kości słoniowej przywoływały wrażenie nieskazitelności i sacrum. Miniaturowe rzeźby w metalu, kości i kamieniu widoczne tylko przez szkło powiększające mówiły o trudzie i precyzji dążenia do celu. Biżuteria z drogich kamieni grając światłem i kolorem wzbudzała tęsknotę do baśni z 1001 nocy i gorąca południa. Świadczyła o bogactwie surowca i sztuce wykonania. Sepety podróżne, szafki, sekretarzyki z przegródkami, kojarzyły się z tajemnicami korespondencji, dyplomacji, dalekimi ekspedycjami. Wyroby porcelanowe mówiły o tajemnicach Chin i opętaniu Europejczyków białym złotem. Artyzm i przepych przedmiotów liturgicznych szat, kielichów, monstrancji, krucyfiksów, relikwiarzy, świeczników, księgi, tabernakulów, chorągwi, mozaik, wskazywał wartości epoki i ich pozycję w życiu zarówno wykonawców jak i mecenasów. Zastawy stołowe z porcelany, metali szlachetnych, szkła i kryształu przywoływały pamięć wielkich dworskich ceremonii. Broń i uzbrojenia dawały wyobrażenie o sposobach walk i podbojach rozdzielających państwa. Wielkie namioty tureckie z wyposażeniem zdobyte na niewiernych mówiły o mocy armii zdolnej do militarnych zdobyczy.
Armia pyszniła się własną historią, promieniując światłem, kształtem, barwą spotęgowaną oświetleniem gablot. Każdy z żołnierzy był swoim światem z odległej epoki wykonanym przez wiodących artystów demonstrujących kunszt artystyczny i techniczny warsztatów i upodobania kulturowe, pożądania i dumę mecenasów.
Pod każdą tabliczką z datą wykonania, nazwiskiem twórcy, miejscem pochodzenia.
Przy tej masie był problem z zastosowaniem kryteriów segregacji. W pierwszych salach przy każdym eksponacie delektowała się każdym detalem, w następnym wybierała tylko pojedyncze pozycje, by w ostatnich przebiec tylko całość wzrokiem. To był ogrom nie do nie do ogarnięcia. Po głowie plątała się myśl, elektorzy niewielkiej Saksonii w okresie swojego 65-letniego królowania wielką I Rzeczpospolitą zebrali imponującą kolekcję rzemiosła artystycznego, malarstwa, porcelany, instrumentów fizycznych, w specjalnych galeriach, wobec których zbiory wszystkich polskich muzeów wydawały się niezwykle skromne. To była prawdziwa armia zabytków poprzez którą postrzegało się potencjał jej właściciela. Stworzona przez Wettinów i na nowo zorganizowana przez Niemców po odzyskaniu zrabowanych przez oswobodzicieli zbiorów, była wizytówką wielkości niemieckiego muzealnictwa i potęgi kulturalnej, państwowej i organizacyjnej państwa.
Â
Wyciszenie przyszło na mszy adwentowej w odbudowanej z ruin Frauen Kirche. Mottem modlitwy skrucha, prośba o wybaczenie za grzechy pychy, gniewu, zniewolenia, egoizmu, rasizmu, potępienia, obojętności, lenistwa, materializmu, zachłanności w adwentowym oczekiwaniu na miłość, dobroć i rodzenie się w nas BOGA. Przez cały Adwent co dwie godziny wpuszczano tłumy stojące w wielogodzinnej kolejce pod drzwiami świątyni do wspólnej modlitwy.
Â
W sąsiedztwie 19 adwentowych jarmarków niosących pieśni adwentowe, zapach przysmaków melodie kapel, dźwięk karuzel, brzęk szklanic z Rottweinem dawało możliwość posilenia się i zakupu świątecznych podarunków. Wyroby wszędzie takie same ale zbiory drezdeńskich muzeów i atmosfera jarmarków wyjątkowe. Rozgrzana gorącym winem z świadomością, że zobaczy następną galerię, wkroczyła do Zwinger by już w pierwszej Sali zachwycić się Madonną Sykstyńską Rafaela. Byli wszyscy ulubieńcy, Giotto, Giorgione ze swoją Wenus, Tycjan, Rembrandt, Rubens, Breugelowie, Hals, Vermeer. Nie było Leonardo.
Â