Maszyna do szycia. Praca Marioli Wójtowicz nagrodzona w ogólnopolskim konkursie "piszemy+"
Część I
Dopiero za kilkanaście lat region ten stanie się sercem Centralnego Okręgu Przemysłowego, chociaż zamiary jego utworzenia i lokalizacji już się krystalizują. Wielu rolników zamieszkujących tereny położone w widłach Wisły i Sanu szuka lepszego życia za oceanem. Szuka i Wojciech.
Po siedmiu latach pracy na amerykańskich farmach wraca do kraju. Za zarobione na saksach pieniądze kupuje od księcia Lubomirskiego kilkanaście hektarów nie najlepszej jakości ziemi. Po jego śmierci ziemia zostanie podzielona – najwięcej przypadnie dwóm synom. Dla sześciu córek starczy po nie całym hektarze. Wyjdą za mąż, to mężowie będą się troszczyć o zapewnienie im bytu…
Anielka, trzecie z kolei dziecko Wojciecha, ma dziwne upodobania. Nakręca stary budzik i podsuwając pod niego kartkę papieru wyobraża sobie, że szyje na maszynie. Dźwięk dzwonka kojarzy jej się z turkotem maszyny do szycia. W którymś momencie zmęczony życiem i nadmierną eksploatacją zegarek odmawia współpracy. Pozostaje szycie w rękach.
Mimo, że to biedna wieś, dzieci w szkole obowiązane są nosić specjalnie do szkoły przygotowane fartuszki. Proste, z granatowej podszewki. Proste, nie znaczy, że mają być niezgrabne. Siedmioletnia już, a może dopiero, Anielka ma zastrzeżenia do jakości fartuszka uszytego dla niej przez wiejską krawcową. Poprawia własnoręcznie. Chodzi w nim cztery lata bo tyle trwa nauka w wiejskiej szkole. Do siedmioklasowej szkoły w pobliskim miasteczku pójdą tylko synowie. Anielka będzie chodziła uczyć się szyć do znanej w okolicy szwaczki, pani Ewy.
Widać rokuje dobrze jako krawcowa, bo dwa lata później zapada decyzja o kupnie dla niej, szesnastoletniej wówczas dziewczyny, maszyny do szycia. Jak wielkie zaufanie muszą mieć do swojej córki rodzice, prości chłopi od pokoleń pracujący na roli, jak muszą wierzyć w jej talent, że zdecydowali się, mimo ciężkich czasów, na spory przecież wydatek!
Miejscowy Żyd, wśród różnorodnego asortymentu swojego sklepu ma i maszyny do szycia. Najlepszą sławą cieszą się maszyny marki Singer. Ale Anielka od razu zauważa stojącą z boku, używaną już maszynę DIABOLO, uruchamianą ciężkim żeliwnym pedałem. Chwilę później maszyna staje się jej własnością.
Parę miesięcy później umiera matka Anieli, rok później wybucha wojna. Żołnierze potrzebują ubrań. Jakże ciężko musi być, niespełna dwudziestoletniej dziewczynie, o niezbyt jeszcze dużym doświadczeniu krawieckim, zmagać się z ciężkim suknem, z którego szyje żołnierskie płaszcze, marynarki, spodnie…
Maszyna do szycia jest jedyną „ruchomością” jaką zabiera z rodzinnego domu, kiedy po zawartym w ostatnim roku wojny ślubie z moim tatą przeprowadza się do miasta.
Część II
Stukot maszyny towarzyszy mi całe dzieciństwo i młodość.
Maszyna stoi w olbrzymiej kuchni. Zmienia miejsce. W lecie zwrócona jest ku oknu, w zimie ku zajmującemu środek pomieszczenia stołu oświetlonego zawieszoną nad nim lampą z żarówką o dużej mocy. Na tym stole odrabiam zadania domowe dzieląc go z mamą wykrawającą z materiałów poszczególne części szytej odzieży, potem je fastrygującą. Luźne uwagi dotyczące tajników szycia, rzucane tak „mimo-chodem”, przydadzą mi się w dalszym życiu. Krawiecki metr służy mi za podręczne liczydło (kalkulatorów jeszcze nie było), wizyty klientek są okazją do poznawania świata.
Pani Zosia wyszła za mąż i wyjechała na stałe do Warszawy ale zawsze kiedy przyjeżdża do swojej rodziny, zachodzi do nas prosząc o ekspresowe uszycie nowej sukienki. Chce pokazać mamie jak mieszka w Warszawie – tym sposobem po raz pierwszy odwiedzam stolicę, parę razy zjeżdżam i wjeżdżam schodami ruchomymi Trasy W-Z, oglądam z bliska goryla w warszawskim ZOO. A mama kupuje super nowoczesne plastikowe podstawki pod szklanki!
Pani Bronia ma płynąć do Ameryki Batorym. Kilkanaście dni i nocy. Wieść niesie, że w czasie takiego rejsu kwitnie życie towarzyskie, trzeba by mieć ze sobą parę kreacji. Zostają uszyte zgodnie z wykrojami najnowszego numeru żurnala o nazwie Świat Mody.
Pani Genia mieszka w Stanach od lat. Kiedy raz na jakiś czas przyjeżdża do Polski, już wcześniej rezerwuje sobie u mamy termin aby wrócić do domu za Oceanem z kolekcją nowych sukien.
W 1971 roku przyjeżdżam na studia do Krakowa i tutaj już zostaję. Kiedy sześć lat później urządzam własne mieszkanie, jakoś nie wyobrażam sobie, że może w nim brakować maszyny do szycia. Już elektryczną kupuję za pieniądze otrzymane od mamy na telewizor.
Mama swojej maszyny nigdy nie wymieniła na „lepszy model”. Szyła na niej sześćdziesiąt trzy lata. Od dwunastu lat szyje suknie Aniołom.
Jej maszyna nadal stoi na poczesnym miejscu w salonie z aneksem kuchennym, jak zgodnie z współczesną terminologią nazywana jest stara, dobra kuchnia wykorzystywana jako całodzienne pomieszczenie. Teraz gospodaruje tutaj siostra.
Maszyna mojej mamy nadal jest sprawna chociaż używa się jej coraz rzadziej. Ale jest…