Dotyk
Mężczyzna odważnie wkroczył na ruchliwą jezdnię wiedziony znajomym mu, silnym zapachem perfum. Mama? Niemożliwe, przecież nie żyje już od tylu lat. Poczuł rosnącą intensywność i nie bacząc na konwenanse zapytał – mogę? Nie czekając na przyzwolenie wyciągnął przed siebie rękę i zderzył się z jedwabistą skórą ramienia nieznajomej. O dziwo nie napotkał jej sprzeciwu, choć mięśnie zesztywniały gdy napotkał węzły jakby źle zrośniętej skóry. Przepraszam ale pachnie pani jak moja matka; mój gest to po prostu niekontrolowany, przemożny odruch.
Odpowiedzią był tylko szmer przyspieszonego oddechu. Powędrował ręką w gorę, miodowe sploty, włos gruby - jak u blondynek. Żuchwa, policzek… transzeje, nierówności, brak tylko grudek poziomek rosnących na ich skłonach. Ot takie mazurskie skojarzenia. Dalej wilgotne jeziora otoczone, nieco szorstkimi, nitkami niby trawy.
Jaka pani piękna! Proszę wybaczyć, wypadek?
Tak, z dzieciństwa. Nie lubię tego wspominać ale jest to dla mnie test zachowań ludzkich służący do klasyfikacji ich człowieczeństwa
Muszę pani wytłumaczyć moje zachowanie.
Nie widzÄ™ powodu.
Jest pani tak piękna jak moja zmarła matka, którą na wiele lat przed pani urodzeniem malował Witkacy, i używa pani staroświeckich perfum. To ich zapach wywołał we mnie niekontrolowaną reakcję. Proszę wybaczyć.
Nie ma sprawy, znam pana, jesteÅ›my poniekÄ…d sÄ…siadami. Jak byÅ‚am maÅ‚a przychodziÅ‚ pan do mojej babci na kaczkÄ™ z jabÅ‚kami - wiedziony zapachem jej pieczenia.     Â