Dialog góralski. Pojednanie
– No, Tadek nie bede ci szklić, powiedzze mi, cyś się nazorł tymi morgami ftoreś mi cłeku syćkie wzion.
– Hyy. Powiem ci po prowdzie Wicenty, ze ty sie mi głupio pytos, bo jo ziemi nie jodom, ino grule i chlyp z pola, wtore mi się po matce nalezało i kie przysło do prawa, to jo byłem górą.
– Co ty godos! Wielkie twoje ludzkie skompstwo, mos las, mos pole i mos chałpe.
– Trza się było Wicuś matką zająć, kie była choro i ją lycyć, po doktóra koniami jechać, aby nom nie zgasła, a tyś przystoł do muzykantów, na zomku w Niedzicy muzyke i tońce góralskie cudowoł.
– Coś ty pedzioł, las mój wytargołeś i jesce sie wadzis, fto ka konie zaprzęgoł, gdy u matki chorość była. Mendrol z ciebie i śpekulant wielki. Syćkie ludziska w Glicarowie o tobie prawią, kiej się to na moje złakomiłeś.
– Chłopie, nie godoj plotek. Heboj wartko do chałpy na flaske. Ni ma jak przy gorzołce biadolić nad cłeka losem.
– A kaz twoja baba i synocek?
– Moja koło bydła się uwijo, a Józuś pognoł chyba na hale.
– Jezusie, Maryjo, jak mnie coś w boku zabolało. Śmirć Tadku za drzwiami, dlotego jo przyseł. Trza się nom ocyscić, nie dać dusy cortowi.
– Hyy. Dobrze prawis Wicencie. Kiej pole i las pójdzie w pierony, trza końcyć robote haw na ziemi. I jo tyz zaprzycyć nie mogę, ze i na mnie śmirć cyho.
– Niech ludziska się już nie prześmiwają z braci Wicentego i Tadka Galiców. Niech syćkie uwidzom, ze w głowie nom się nie monci i ze rozumu my nabyli, do zgody dosli jesce przed śmircią.
– Dobra ta twoja gorzołka.
– Moja baba naryktowała, bo cuła w sobie, że nos odwiedzis.
– Ukochajze ode mnie swą Stefke i Józusia. Powiedzze im, ze stryk Wicenty ni mo juz zalu o las.
– Hyy. Zrobie tak jak pedziołeś i dom ci dwa wory gruli, zeby ludziska w Glicarowie nie pletli, nie bajali już o nos źle. A kie bedziemy świnie bić na święta, to dom ci przecie bocku i kiełbasy.
– Cysto piyknie. Dobrego brata mom. A ty Tadek nie pamietoj mojego prawowania w sądach, bo kie cłek młody, to i głuptok, a kie ma juz swoje roki to do janioła podobny.
– Hyy Wicuś, kazdo rzec ma dwie strony, co inkso cłek godo, a co inkse myśli, ale my - Galicowie przy flasce sprawe załatwili, a teroz cosik zabacujmy, znacy się poźryjmy na gwiozdy, smryki i wiyrchy.