„Za chlebem”
– Tadek, Tadek! Chodź no tu! Coś to zrobił?
– Tak jak pan kazał, zamontowałem w biurze lustro weneckie.
– Możesz mówić do mnie na ty, byle z szacunkiem. Jesteśmy w Ameryce.
– No dobrze, pomagał mi Staszek.
– On też nie lepszy. Czy ty w ogóle wiesz na czym polega lustro weneckie? To przecież ja z biura chciałem widzieć pracowników, a nie żeby oni mnie podglądali. Założyłeś odwrotnie!
– To zaraz poprawię.
– Nic już nie poprawiaj. Od jutra pójdziesz do garmażerki.
– Tadziu! Chryste Panie! Dlaczego ta sałatka jest różowa? Przecież ci mówiłem, żebyś pokroił kapustę białą. Z tego ma być Coleslaw [koslo]. Nie może być różowa.
– No, ale ciachnąłem się w palec.
– Człowieku, trzeba było palec zawinąć, a nie narażać mnie na bóg wie jaki kłopot. Czy ty sobie wyobrażasz, jakby ktoś zjadł taką sałatkę? Byłoby po nas. Tu wszyscy dostajemy w d..ę, ale ty byś dostał najbardziej. Kto wie czy by cię nawet nie deportowali z powrotem do Szczecina. Mówili mi, żeś ty taki dobry. Po szkole. I patrz coś narobił.
– Skończyłem technikum budowlane ze specjalnością technologii drewna. Trzy lata byłem kierownikiem tartaku.
– No i co z tego. Skoro jesteś stolarzem, to zrób porządne budy dla moich psów a potem zobaczymy…