Sąsiadka
Bardzo cenię intelekt, poglądy oraz poczucie humoru mojej sąsiadki. Przenikliwe jej spojrzenie na sprawy tego świata ukształtowane zostało przez jeden program radiowy i jeden telewizyjny. Spotykamy się regularnie w autobusie 112.
- A ten młody ksiądz w naszej parafii to wypędza złego ducha, pani, no tak skutecznie, że wszystkie sobie chwalą, wszystkie…
Pytam, czy jest przystojny. Potwierdza. Jestem zbudowana.
A te dżendery to nie tylko molestują dzieci, ale chłopczykom w przedszkolach zakładają prezerwatywy, mówię pani, sodoma i gomora.
Dociekam, czy te prezerwatywy są jakieś mniejsze, ale okazuje się, że nie, zwyczajne.
- A te aborcjonistki, co to chodzą na czarno, to do więzienia, do więzienia.
Pytam, czy pomogłaby zmiana koloru ubrań, a ona, że tak, „dobrzy” ubierają się na biało przecież.
Wczoraj powaliła mnie na kolana:
- A widzisz pani tego młodego tam w rogu autobusu? O, pani, kiedyś mi miejsce zrobił, raz to mi siatki poniósł ciężkie, albo i dzień dobry powiedział, ale z niego to już nic nie będzie, żeby nie wiem, jakie uczynki zrobił, to ma piekło murowane. Jak mi go żal, to słowo nie wyrazi, słowo nie wyrazi.
Zdziwiłam się.
- A niech pani popatrzy na jego rękę: Tatuaż, pani, to dzieło szatana. Mam wnuka w jego wieku. Łobuz, ale tatuażu nie ma. Tatuażu nie ma.
Chapeaux bas.