Jaka jestem…
Lubiłam ten obraz, kopię „Dziewczynki z chryzantemami”. Sposób w jaki ona patrzyła z ram na świat, był mi bliski. Chciałam jak najszybciej zawiesić go na ścianie. Chciałam, żeby był ze mną.
Teraz, sama, lekko zmoczoną w wodzie watką przecierałam jego powierzchnię, najpierw delikatnie, a potem z uporem, przyciskałam i tarłam coraz mocniej. Pewna tego co robię, oczekując jak najszybciej efektu, odsłoniłam z brudu nie dziecięce dłonie, ale rudawą warstwę gruntu spod spodu. Zaskoczona i przerażona odwróciłam obraz licem do ściany i schowałam za drzwiami pokoju, unikając spojrzenia pełnego smutku.