Zdarzenie, które mnie rozbawiło
Wanda wracała z długiej podróży służbowej. Byli już prawie u celu, gdy kierowca postanowił kupić papierosy w jedynej w mieście restauracji. Po chwili wraca ze zmieszaną miną:
 - Nie wiem, czy powinienem pani to mówić?
- Ależ proszę, skoro pan zaczął…
- Pani mąż siedzi w restauracji z tą zootechniczką i widać dobrze się bawią - wycisnął z siebie kierowca.
- O… to świetnie, jest upał, proszę kupić 3 porcje lodów. Jedną zje pan, czekając na mnie, a z resztą wejdę zobaczyć, co się tam kroi…
- Nie rozumiem, o co chodzi, ale dobrze…
- Pomalutku, zaraz pan zobaczy…
Wanda z dwoma porcjami lodów podchodzi do stolika, przy którym siedzi rozbawiona para.
- Ochłodzisz się? - mówi do męża. – Panią, przepraszam, nie poczęstuję, bo nie spodziewałam się pani tu zastać. Przepraszam raz jeszcze…
- Ależ ja tylko przypadkowo - pada z ust zootechniczki.
W tym momencie podchodzi kelner z obiadem dla dwojga.
- O świetnie, nie będę musiała gotować w domu. Jak to dobrze, że zadbałeś o mnie -  mówi ze śmiechem Wanda. - Smacznego…
Skonsternowana zootechniczka z wahaniem wstaje, wyraźnie oczekując reakcji partnera. Ten jednak z zapałem zajął się smakowaniem chłodnika litewskiego. Lody to było za mało, by ochłonąć z zaskoczenia.
Odchodzącą od stolika zootechniczkę Wanda poprosiła, by zwolniła do domu służbowego kierowcę, tłumacząc mu, że małżeństwo wróci do domu własnym samochodem.
Nie wszystkim jednak było do śmiechu! Wandę uratowało absurdalne poczucie humoru.