Weekend
Postęp techniczny spowodował radykalne skrócenie czasu pracy. Konsekwencją jest powstawanie cywilizacji rozrywki, bo czas wolny czymś wypełnić trzeba. Przemysł rozrywkowy jest obecnie znaczącym źródłem dochodów. W Polsce, w latach 90., uruchamianie przedsiębiorczości w tej dziedzinie, w moim doświadczeniu, przebiegało nawet humorystycznie.
Prowadziłam z koleżanką, socjologiem zajęcia z przedsiębiorczości dla bezrobotnych w mieście niedużym, ale leżącym przy ważnym trakcie komunikacyjnym. Przede wszystkim chodziło o ustalenie jakich usług brakuje w najbliższej okolicy. Uzyskana informacja była zaskakująca; bezrobotnym brakowało dyskoteki. Gdyby nie zawodowa sprawność i doświadczenie mojej partnerki, pewnie nie drążyłabym tematu. Okazało się, że jest tam wiele osób młodych, którym dziadkowie mogą dać na przykład 10 złotych raz w tygodniu, na dyskotekę właśnie. Ponadto w weekendy zostawało w mieście wielu kierowców tirów, które miały w tych dniach zakaz poruszania się. Klienci zatem byli, a ich potrzeby nie ograniczały się do dyskoteki. Musieli mieć nocleg, posiłki i rozrywki wypełniające całe wolne dni. I tak weekendowi goście i okoliczna młodzież stali się po pewnym czasie źródłem dochodów dla dużej grupy mieszkańców. Teraz tam wszyscy lubią weekendy!
Ja ich nie lubię. Przez wiele lat aktywności zawodowej weekend to było po 12 nawet godzin ciężkiej pracy, zarobiłam jednak na powrót do rodzinnego Krakowa. Nie lubię ich też z innego powodu. Zapachy grillowania, hałasy do białego rana nie pozwalają mi latem na korzystanie z wymarzonego, małego ogródka. Nie, weekendy to nie jest to, „co tygryski lubię najbardziej”.