Eksperyment
Jeśli tematem naszych rozważań ma być „najstarszy zawód świata”, to w pierwszym momencie skojarzenie mamy wszyscy to samo i bardzo jednoznaczne. I co ciekawe, jeśli temat ten mają zgłębiać mężczyźni, najczęściej odpowiedziom towarzyszy co najmniej protekcjonalny i szeroki uśmiech, lub rubaszny rechot niezachwianej pewności . Z kobietami rzecz ma się zgoła (nomen-omen) inaczej. Kobiety za wszelką cenę próbują jeszcze udowodnić, że na początku znanej nam cywilizacji istniały zawody, które mogłyby pretendować do miana najstarszych. I tu padają takie oto zajęcia jak budowniczy, rolnik, myśliwy czy też rybak. Co bardziej błyskotliwe próbują obejść ten, jakże niewygodny dla nas temat, stosując dowcipny zabieg językowy w postaci „zawodu miłosnego”. Żadna z nas nie chce bez walki dopuścić do siebie tej myśli, jakże krępującej, że to jednak mogła by być prostytucja.
Żeby mówić o zawodzie, trzeba do dyskusji włączyć niezbędne w tej kwestii pojęcia ekonomiczne, jakimi są podaż, popyt, ale i wynagrodzenie. Te wszystkie zajęcia, jakimi paraliśmy się na początku powstawania cywilizcji, wykonywane były z konieczności przeżycia i najczęściej samodzielnie. Trudno jest zatem mówić, że były one zawodami. Nikt nie pobierał również za nie wynagrodzenia. I tu dochodzimy do sedna sprawy, czyli eksperymentu, który udowodnił nam niewygodną i żenującą prawdę.
Jest początek roku 2006 – go. Na Uniwersytecie Yale, na wydziale ekonomii behawioralnej dwóch naukowców – ekonomista Keith Chen i Laurie Santos, psycholog, tworzą na terenie uczelni laboratorium do celów badawczych nad małpami kapucynkami. Na jego terenie znajdują się wszystkie podstawowe do badań nad zachowaniami społecznymi miejsca i sprzęty. Jest więc tam przede wszystkim sklep z żywnością. Uczeni postanawiają wybrać do badań właśnie kapucynki, ponieważ te, jako najbardziej żarłoczne mogą jeść właściwie przez cały dzień. Jeśli ich żołądek nie przyjmuje już pożywienia, wymiotują, a potem wracają po więcej. Uwielbiają przede wszystkim winogrona, banany i żelki. Kapucynki są małpami znacznie bardziej prymitywnymi od szympansów. Te ostatnie oddzieliły się od wspólnego z człowiekiem pnia jakieś sześć, siedem milionów lat temu. Kapucynki około czterdzieści. Ich mózgi maja bardzo niewielkie rozmiary a życie kreci się właściwie tylko wokół jedzenia i seksu.
Naukowcy przez kilka miesięcy obserwują handel wymienny pomiędzy małpami. Ty dasz mi banana, ja dam ci garść żelek. Po pewnym czasie jednak Chen postanawia wprowadzić do obiegu walutę w postaci najpierw żetonów, za które kapucynki mogą kupić jedzenie, później metalowych, calowej średnicy dysków o określonej wartości. Małpy, gdy tylko orientują się jaką moc naprawdę mają pieniądze, posuwają się do okradania się nawzajem, napadów i wyrywania sobie monet, a nawet włamują się do składziku, skąd kradną Chenowi pełną kasetkę.
Ostateczny dowód na to, że małpy rozumieją siłę nabywczą pieniędzy i jak wiele można za nie kupić, pojawił się już po kilku tygodniach od wprowadzenia waluty i był ogromnym zaskoczeniem dla naukowców. Jedna z kapucynek odrzucając umizgi kolegi, będącego najwyraźniej w palącej potrzebie, zgodziła się w końcu na seks, gdy ten zapłacił jej monetą. Gdy sfinalizowali transakcję, małpa natychmiast wymieniła dysk na winogrona. Ponieważ proceder ten zaczął się nagminnie powtarzać, Chen przerwał eksperyment obawiając się o przyszłość swoich podopiecznych.
Na długo przed badaniami naukowców z Yale było już wiadomo, że szympansy, do których nam znacznie bliżej, wymieniają pożywienie za seks i odwrotnie, a pingwiny świadczą podobne usługi za okrągłe kamienie potrzebne do zbudowania gniazda. Teraz jeszcze udowodniono, że zwierzęta, które stoją od człowieka znacznie niżej na drabinie ewolucji, wiedziały od zawsze co dobre i że warto nawet za to zapłacić konkretne pieniądze.
Klub Sagi – spotkanie 12 maja 2015